Kamil Sikora: Maraton politycznych sprinterów

Odsunięcie od władzy Kaczyńskiego niczego właściwie nie załatwi.

Publikacja: 05.04.2023 03:00

Jarosław Kaczyński (na zdjęciu z premierem Mateuszem Morawieckim) nie buduje IV RP, tylko IX RP, czy

Jarosław Kaczyński (na zdjęciu z premierem Mateuszem Morawieckim) nie buduje IV RP, tylko IX RP, czyli III RP do kwadratu - ocenił prof. Jarosław Flis

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Pierwsze miesiące nowego roku pokazały, że czeka nas maraton kampanii wyborczej w tempie iście sprinterskim. Kto nie wytrzyma tempa najbliższych miesięcy, wypadnie ze stawki.

Prawo i Sprawiedliwość jest przygotowane najlepiej. Przez osiem ostatnich lat trenowali solidnie, aby tuż przed startem kampanii wyborczej mieć w ręku wszystkie najsilniejsze karty z talii. Są tym starym bokserem, który z pozoru wydaje się nieruchawy i ledwo żywy, ale kiedy uderza prawym (i sprawiedliwym) podbródkowym, nie ma czego zbierać z oponenta. Tym bardziej że sędzia, większość widowni i media są po stronie starego wyjadacza. Głosy o śmierci obozu władzy słyszymy z podobną regularnością, jak obietnice pretendentów o tym, że mityczne odsunięcie PiS od władzy, jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki, przywróci stan wiecznej szczęśliwości, praworządności i sprawiedliwości.

W świecie rytualnego sporu – gdzie linią podziału często jest nienawiść i miłość – nie ma miejsca na półśrodki i niuanse. Tym samym nie ma miejsca na publicystykę Grzegorza Sroczyńskiego czy Estery Flieger – oni się nie opowiadają po żadnej ze stron, a więc są nieprzydatni w wojnie, którą Silni Razem wypowiedzieli Prawym i Sprawiedliwym.

Czytaj więcej

Na kolana, młody chamie

Niestety dla opozycji, co wskazuje wspomniany Sroczyński, samo odsunięcie PiS od władzy nie załatwi sprawy, bo rzeczywistość jest bardziej skomplikowana, niż chciałyby oba plemiona. Politycy doskonale zdają sobie z tego sprawę: Donald Tusk wie o tym lepiej niż ktokolwiek inny. Pozostaje mu założyć maskę i udawać, że po wygranych wyborach będzie inkwizytorem rozprawiającym się z wrogami publicznymi z Nowogrodzkiej.

Tylko ludzie z pamięcią złotej rybki nabierają się na te buńczuczne zapowiedzi. W wizji lidera opozycji może i rządzenie państwem jest proste, ale w praktyce, o czym były premier wie najlepiej, proste nie jest. Ale znowu Tusk polityk nie może mówić tego, co już wie Tusk premier. Sytuacja dla całej klasy politycznej jest o tyle trudna, że jak mówił kilka miesięcy temu prof. Jarosław Flis z UJ: „Jarosław Kaczyński nie buduje IV RP, tylko IX RP, czyli III RP do kwadratu. Słowem, wszystko, co do tej pory było złe, będzie takie samo, tylko bardziej”, więc odkręcanie tego będzie o niebo trudniejsze, tym bardziej z prezydentem, Trybunałem Konstytucyjnym i mediami publicznymi po stronie Zjednoczonej Prawicy.

Stąd jasnym jest, że bez podkręcania emocji przez polityków – i media, o czym pisał Sroczyński – zwycięstwa nie będzie. Przecież poseł Radosław Fogiel, stawiający pierwsze kroki na TikToku i pytający „Za co tak naprawdę nienawidzicie PiS?”, jest symbolem tego, czego spodziewać się można w najbliższych miesiącach. Nienawiść nie jest kategorią polityczną, a jednak politycy i część mediów skutecznie i od wielu lat dokonują podziałów w narodzie, dzieląc ludzi na tych, którzy kochają lub nienawidzą którąś opcję polityczną.

Czytaj więcej

Jakub Halcewicz: Pusty postulat zmiany warty

Zdają sobie z tego sprawę ci, którzy dzierżą drążki władzy. Podkręcanie emocji w polskiej polityce stało się warunkiem podstawowym i nadrzędnym, jeśli chce się w niej uczestniczyć. O ile większe zasięgi robi Tomasz Lis kolejny raz bawiący się w słowotwórcę i bazujący w tym swoim słowotwórstwie na słowie „kał”, niż rzeczowe komentarze analityków OSW czy PISM.

Kampania wyborcza formalnie nawet się nie rozpoczęła, ale od wielu miesięcy i lat wszyscy aktorzy systemu politycznego są na wyborczym szlaku – jeśli nie z własnej woli, to niejako przymuszeni systemem, który tworzą; systemem, który wymaga od nich bycia na politycznym froncie, bez chwili oddechu, wtaczając na szczyt syzyfowy głaz.

Liderzy poszczególnych frakcji zdają sobie sprawę, że wynik wyborczy nie decyduje się na początku kwietnia. To jednak wcale nie powstrzymuje ich przed dolewaniem oliwy do kotła polskiej polityki, który musi bulgotać i wrzeć; musi budzić emocje, zaangażowanie i wzywać do akcji.

W tym wszystkim brakuje umiaru, racjonalnej debaty, popatrzenia na rzeczywistość z dalszej perspektywy, może nawet wysłuchania tego, co ma do powiedzenia druga strona. A będzie tylko mocniej, więcej i bardziej. Politycy to wytrawni biegacze długodystansowi, tyle że nauczyli się biegać maratony w tempie sprinterskim i tego samego oczekują od widzów spektaklu politycznego.

Kamil Sikora

Autor jest politologiem i publicystą, pracownikiem UJ


Pierwsze miesiące nowego roku pokazały, że czeka nas maraton kampanii wyborczej w tempie iście sprinterskim. Kto nie wytrzyma tempa najbliższych miesięcy, wypadnie ze stawki.

Prawo i Sprawiedliwość jest przygotowane najlepiej. Przez osiem ostatnich lat trenowali solidnie, aby tuż przed startem kampanii wyborczej mieć w ręku wszystkie najsilniejsze karty z talii. Są tym starym bokserem, który z pozoru wydaje się nieruchawy i ledwo żywy, ale kiedy uderza prawym (i sprawiedliwym) podbródkowym, nie ma czego zbierać z oponenta. Tym bardziej że sędzia, większość widowni i media są po stronie starego wyjadacza. Głosy o śmierci obozu władzy słyszymy z podobną regularnością, jak obietnice pretendentów o tym, że mityczne odsunięcie PiS od władzy, jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki, przywróci stan wiecznej szczęśliwości, praworządności i sprawiedliwości.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Interwencja Boża w wybory w Ameryce
Publicystyka
Paweł Kowal: W sprawie Ukrainy NATO w połowie drogi
Publicystyka
Łukasz Warzecha: Przez logikę odwetu Donald Tusk musi za wszelką cenę utrzymać się u władzy
Publicystyka
Groźny marsz Marine Le Pen
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Publicystyka
W Małopolsce partia postawiła się Jarosławowi Kaczyńskiemu. Czy porażkę można przekuć w sukces?