Jan Zielonka: Imperium na kolanach

Chorego państwa postprawda nie wyleczy.

Publikacja: 15.02.2023 03:00

Jan Zielonka: Imperium na kolanach

Foto: AdobeStock

W ostatnich dniach nie brakowało słońca w Londynie i odnowiony symbol imperialnej potęgi, Big Ben, lśnił złotem. Gdy jednak przestałem patrzeć na szczyt pięknej wieży i błękitne niebo, przypomniała o sobie czarna rzeczywistość. Na moście Westminsterskim demonstrowały zdesperowane pielęgniarki ze szpitala św. Tomasza. Ich płace nie pozwalają na życie w mieście, gdzie za mieszkanie w centrum trzeba zapłacić milion funtów. Podróż z lotniska do Londynu trwała pięć godzin, a nie jak dawniej 30 minut. To z powodu kolejnego strajku kolejarzy, których los nie jest lepszy od tego, jakiego doświadczają pielęgniarki. Obie te grupy pomogły przetrwać epidemię covidu, lecz dziś rząd się do nich odwraca plecami.

W hotelu przez parę godzin nie mogłem otworzyć drzwi do mego pokoju, a kolejni menedżerowie wzruszali bezradnie ramionami. Gdy wyczerpany poszedłem na kolację, nie byłem w stanie uregulować rachunku, bo elektroniczny system płatności nie działał.

Podobnych przykładów mogę podać mnóstwo. Życie w Wielkiej Brytanii jest dziś koszmarem. Co jest tego przyczyną?

Brexit jest dla wielu głównym powodem obecnych problemów. Chwytna idea powrotu do imperialnej wielkości okazała się mitem. Dziś większość Brytyjczyków już nie jest za brexitem. Nawet nie można powiedzieć, że władza wróciła z Brukseli do Westminsteru, bo Wielką Brytanią rządzą dzisiaj bardziej rynki niż parlament. Gdy zawetowały gospodarcze plany premier Liz Truss, musiała opuścić Downing Street po paru tygodniach. Obecny premier wie, co lubią rynki. To były bankier i mąż milionerki, która przez lata unikała wysokich podatków, całkiem legalnie...

Problemy z urzędem skarbowym miał szef rządzącej partii, również milioner. Choć zapłacił w końcu zaległe podatki, to stracił posadę, bo jak nie ma pieniędzy dla pielęgniarek, to tego typu afery negatywnie wpływają na sondaże. Wicepremier nie ma problemów z urzędem skarbowym, lecz jest oskarżony o brutalne traktowanie swoich podwładnych. Ciekawe towarzystwo.

Podane przykłady pokazują, że obecny kryzys nie jest tylko spadkiem po brexicie. Gospodarka, w której liczy się tylko zysk i pieniądz, a nie interes społeczny i praca, jest skazana na upadek. Polityka, w której nie liczy się moralność, lecz dyscyplina partyjna i układy towarzyskie, prowadzi do upadku demokracji. Prawo, które faworyzuje bogatych i silnych, nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością. Politycy mogą wymyśleć sztuczki, takie jak brexit, lecz chorego państwa postprawda nie wyleczy. Powyższe dotyczy nie tylko Wielkiej Brytanii.

Autor jest profesorem na uniwersytetach w Wenecji i Oksfordzie

W ostatnich dniach nie brakowało słońca w Londynie i odnowiony symbol imperialnej potęgi, Big Ben, lśnił złotem. Gdy jednak przestałem patrzeć na szczyt pięknej wieży i błękitne niebo, przypomniała o sobie czarna rzeczywistość. Na moście Westminsterskim demonstrowały zdesperowane pielęgniarki ze szpitala św. Tomasza. Ich płace nie pozwalają na życie w mieście, gdzie za mieszkanie w centrum trzeba zapłacić milion funtów. Podróż z lotniska do Londynu trwała pięć godzin, a nie jak dawniej 30 minut. To z powodu kolejnego strajku kolejarzy, których los nie jest lepszy od tego, jakiego doświadczają pielęgniarki. Obie te grupy pomogły przetrwać epidemię covidu, lecz dziś rząd się do nich odwraca plecami.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Roman Kuźniar: Atomowy zawrót głowy
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny