Zsuzsanna Szelényi: Nierówna walka z Fideszem

Węgry są obecnie najbardziej nieliberalnym państwem UE. A partia rządząca robi wszystko, by utrudnić opozycji uczciwą rywalizację w wyborach – pisze polityczka.

Publikacja: 31.03.2022 21:00

Zsuzsanna Szelényi: Nierówna walka z Fideszem

Foto: Elekes Andor

Na początku marca na Węgrzech pojawiły się nowe plakaty. Widnieje na nich hasło „Ocalmy pokój i bezpieczeństwo Węgier!” oraz premier Viktor Orbán patrzący w dal z pewnym siebie, zdecydowanym wyrazem twarzy. Nie bez powodu jest on podobny do Wołodymyra Zełeńskiego, ukraińskiego przywódcy wojennego.

Plakat pojawił się dziesięć dni po ataku Rosji na Ukrainę – wydarzeniu, które zdominowało narrację kampanii wyborczej partii politycznych przed wyborami parlamentarnymi na Węgrzech, które odbędą się 3 kwietnia. Po rozpoczęciu przez Putina paskudnej wojny wszyscy na Węgrzech się spodziewali, że spowoduje ona spadek poparcia dla rządzącej partii Fidesz.

Niegdyś antyrosyjski Viktor Orbán w ostatniej dekadzie zwrócił się w stronę Putina, zacieśniając więzi wykraczające poza nasz węgierski interes narodowy. Potajemnie uzgadniając z Putinem budowę dwóch nowych elektrowni atomowych, zawierając nieprzejrzyste umowy gazowe i zapraszając rosyjski „bank szpiegów” do Budapesztu – mimo protestów opozycji i zachodnich sojuszników Węgier – Orbán przekonywał, że można tańczyć między Rosją a UE. Media kontrolowane przez Fidesz od lat stosują prorosyjską strategię komunikacyjną – często rozpowszechniają rosyjskie fake newsy, aby zmiękczyć opinię publiczną. Mimo tej propagandy 60 proc. Węgrów uważa, że kraj zbytnio zbliżył się do Rosji.

Czytaj więcej

W niedzielę wybory na Węgrzech. Orbán liczy na sukces dzięki Putinowi

Zmiany nastawienia opinii publicznej nie byłyby zaskakujące, biorąc pod uwagę masy Ukraińców, które pojawiły się na granicach Węgier w pierwszym dniu inwazji. Rosyjska agresja obudziła narodowe wspomnienia o węgierskim powstaniu przeciwko sowieckiej kontroli w 1956 roku, którego hasło „Ruscy do domu!” było popularne przez długie lata komunizmu. W 2022 roku stanięcie w obronie Ukrainy wraz z naszymi zachodnimi sojusznikami jest dla Węgrów w równym stopniu moralnym obowiązkiem, jak i pragmatycznym interesem narodowym.

Zjednoczona opozycja na Węgrzech szybko zmieniła przekaz kampanii wyborczej, żądając, by Orbán przyłączył się do europejskich sojuszników i wsparł Ukrainę i jej mieszkańców. Przedstawiając wybory parlamentarne jako nic innego, jak wybór między Europą a autorytarnym Wschodem.

Zmiana narracji

Początkowo wojna nie spodobała się partii Fidesz. Orbán wyraźnie źle odczytał intencje Putina, gdy zaledwie trzy tygodnie wcześniej wrócił z moskiewskiej „misji pokojowej", której celem było pokazanie się u boku Putina jako światowy przywódca. W końcu jednak niechętnie poparł UE, gdy ta wprowadziła sankcje wobec Rosji. Szybko się jednak okazało, że nie zrezygnował z balansowania na krawędzi.

Tłumaczył, że „wojna nie jest dopuszczalna z żadnego powodu, a Węgry potępiają tych, którzy ją prowadzą”. Ostrzegł jednak, że jeśli Węgry zaprzestaną współpracy z Rosją w zakresie ropy i gazu, ceny energii wzrosną trzykrotnie, a on sam nie będzie mógł dłużej gwarantować niskich opłat za energię, które jego rząd utrzymuje od 2014 roku. Węgry będą wspierać uchodźców i dostarczać Ukrainie żywność i paliwo, ale nie broń. Oskarżył opozycję o próbę wciągnięcia Węgier w wojnę. Obok plakatów Orbána w stylu Zełenskiego pojawiły się nowe billboardy piętnujące opozycję jako podżegaczy wojennych.

Najważniejsze w tej kampanii jest to, że Węgry są najbardziej nieliberalnym państwem UE, w którym rząd przechylił szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Według OBWE węgierskie wybory „charakteryzują się wzajemnym przenikaniem się zasobów państwa i partii rządzącej, co podważa zdolność konkurentów do konkurowania na równych zasadach”.

Poparcie za pieniądze

Fidesz wydaje na kampanię wyborczą ogromne środki publiczne, podczas gdy partie opozycyjne muszą zgłaszać władzom państwowym każdy grosz. Partia ta kontroluje co najmniej dwie trzecie węgierskich mediów, w których prowadzi ścisłą kontrolę przekazu. Od 2018 roku kilka kolejnych niezależnych mediów zostało zamkniętych lub przejętych przez osoby powiązane z Fideszem i nieprzerwanie propagują przekaz partii rządzącej oraz rozpowszechniają oszczerstwa, a także teorie spiskowe na temat polityków opozycji.

Pozbawiony poważnego nadzoru parlamentarnego Fidesz wykorzystuje również budżet państwa do kupowania poparcia politycznego. W ostatnich miesiącach 2021 r. partia rządząca rozdała dodatkowe zasiłki emerytom, młodzieży i rodzinom z dziećmi, a także podjęła działania zmierzające do ograniczenia wydatków gospodarstw domowych poprzez obniżenie cen energii i podstawowych artykułów żywnościowych, przekazując wyborcom 5 mld euro.

Niesprawiedliwe warunki gry najlepiej charakteryzuje ordynacja wyborcza, która od czasu jej modyfikacji przez Fidesz w 2011 r. zapewniała partii rządzącej większość konstytucyjną (67 proc. miejsc w parlamencie) przy znacznie mniej niż połowie głosów społeczeństwa. Kolejne zmiany w ordynacji wyborczej miały na celu utrudnienie współpracy partii opozycyjnych.

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: Jeśli zwycięstwo, to pyrrusowe

Mimo tych wszystkich przeszkód sześć partii, w tym lewica, partie liberalne i zieloni oraz prawicowa partia Jobbik, startuje w tych wyborach jako zjednoczona platforma. Opozycja ma największą od 12 lat szansę na zwycięstwo. Jednak sformułowanie wspólnego przekazu w kampanii prowadzonej przez wiele partii jest trudne. Walka w kampanii jest intensywna, a sytuacja polityczna niestabilna.

Biorąc pod uwagę głęboką polaryzację węgierskiej polityki, o wyborach zadecydują wyborcy niezdecydowani. Czy mają już dość Orbána? Czy może ufają sprawdzonej parze rąk, która rozwiąże kolejny kryzys w kraju? Czy opozycji uda się wygrać na niesprawiedliwych warunkach?

Czytaj więcej

Ildikó Enyedi: Węgrzy są zagubieni

Środowisko polityczne, zdezorganizowane przez covid i niestabilność gospodarczą, od 12 lat nie było tak nieprzewidywalne jak dziś. Wojna Putina wprowadza dodatkową niepewność. Ale aparat Orbána jest solidny. Jeśli opozycja wygra, będzie musiała stawić czoła ogromnym trudnościom, jeśli weźmie się pod uwagę nieliberalny system, który jest wymierzony przeciwko niej.

o autorze

Zsuzsanna Szelényi

Jest węgierską polityczką i ekspertką w dziedzinie polityki zagranicznej. Karierę rozpoczęła w partii Fidesz, którą reprezentowała w parlamencie w latach 1990-1994

Na początku marca na Węgrzech pojawiły się nowe plakaty. Widnieje na nich hasło „Ocalmy pokój i bezpieczeństwo Węgier!” oraz premier Viktor Orbán patrzący w dal z pewnym siebie, zdecydowanym wyrazem twarzy. Nie bez powodu jest on podobny do Wołodymyra Zełeńskiego, ukraińskiego przywódcy wojennego.

Plakat pojawił się dziesięć dni po ataku Rosji na Ukrainę – wydarzeniu, które zdominowało narrację kampanii wyborczej partii politycznych przed wyborami parlamentarnymi na Węgrzech, które odbędą się 3 kwietnia. Po rozpoczęciu przez Putina paskudnej wojny wszyscy na Węgrzech się spodziewali, że spowoduje ona spadek poparcia dla rządzącej partii Fidesz.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Publicystyka
Wybory samorządowe to najważniejszy sprawdzian dla Trzeciej Drogi
Publicystyka
Marek Migalski: Suwerenna Polska samodzielnie do europarlamentu?
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Zamach pod Moskwą otwiera nowy, decydujący etap wojny
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Donalda Tuska na 100 dni rządu łatwo krytykować, ale lepiej patrzeć w przyszłość
Publicystyka
Estera Flieger: PiS choćby i z Orbánem ściskającym Putina, byle przeciw Brukseli