Richard Wagner był antysemitą, Hitler uznawał go za swego ulubionego kompozytora. Mimo to kompozytor ten rozbrzmiewał niedawno, bo 4 i 5 marca w murach Filharmonii Narodowej w Warszawie. Fiński kompozytor, Jean Sibelius był wolnomularzem, a jednak jego dzieła znalazły się w grudniowym programie filharmonii. Nietzsche dał światu dzieła pełne nihilizmu, a naziści przez złe interpretacje uznali go za swojego ideologicznego zwolennika. Mimo to można go czytać. I jest to zupełnie normalne. Bo to, że słuchamy Wagnera nie sprawia, że jesteśmy antysemitami, delektowanie się Sibeliusem nie oznacza, że wstąpiliśmy do loży wolnomularskiej, a kiedy czytamy Nietzschego nie musimy od razu za zakładkę używać legitymacji NSDAP. Tak też to, że słuchamy rosyjskich kompozytorów nie oznacza, że popieramy działania wojenne Putina w Ukrainie. Żaden z nieżyjących kompozytorów rosyjskich nie może ponosić odpowiedzialności za wojnę w Ukrainie.

Rekomendacja Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego o zawieszeniu wykonywania muzyki rosyjskich kompozytorów jest wyjątkowo nielogiczna. Jest to narzucenie odpowiedzialności moralnej osobom, które są już martwe. Nie mogą się obronić. Czym Czajkowski, Rachmaninow, Szostakowicz, Prokofiew, czy Strawiński zawinili w wojnie w Ukrainie? Czy są oni jakkolwiek odpowiedzialni za zbrodnie wojsk rosyjskich w XXI wieku? Do rekomendacji Ministerstwa odniósł się dyrektor Filharmonii Narodowej Andrzej Boreyko i wstrzymał wykonywanie utworów rosyjskich kompozytorów. W oświadczeniu pisze, że: „muzyka, będąc językiem uniwersalnym, nie powinna dzielić ludzi, lecz łączyć”. Zgoda. Jednak skoro tak jest, to czemu dajemy dowód tą decyzją na to, że muzyka może dzielić?

Po zakończeniu wojny o Ukrainę przywrócimy rosyjskich kompozytorów do programów? Jeśli tak, to jaki był sens wycofania ich dzieł? Jeśli ta dziś zakazana muzyka znów będzie brzmieć w murach Filharmonii Narodowej, to będzie to dowodem na naszą zgodę na cierpienie Ukrainy? Nie. Przecież wojna pozostanie na kartach historii, tak samo jak ludobójstwo i inne koszmary przemocy. Spójrzmy chociaż raz na przyszłość i nie dajmy stłamsić się kurczliwej teraźniejszości.

Jeśli wycofanie dzieł rosyjskich twórców ma cokolwiek ukazać, to pokazuje tylko głębokie niezrozumienie idei kultury muzyki. Jej uniwersalności i łatwości jednoczenia wszystkich. Muzyką można cieszyć się niezależnie od tła kulturowego. Jeśli zaczniemy prowadzić wojnę kulturową, to spójna Europa Narodów jest mrzonką. Nie ma wspólnej Europy, bez akceptacji uniwersalności kultury. A skoro Czajkowski inspirował się też Beethovenem, to wycofajmy może też klasyków wiedeńskich? Stać nas przecież na kulturowe zatracenie!