Rafał Tomański: Dlaczego twój film ma być miłosnym listem do twojej ojczyzny?
Joko Anwar: Zawsze chciałem skomentować wydarzenia w Indonezji i Dżakarcie pod kątem spraw społecznych. Wcześniej nie udawało mi się zrealizować tego planu, ale gdy w 2014 roku dokonała się zmiana polityczna, uznałem że to idealny moment do uwiecznienia.
RT: Co takiego wydarzyło się dwa lata temu?
JA: Indonezja stanęła na rozstaje dróg politycznych. Wybory prezydenckie, narastająca fala społecznego gniewu. Podobnie zresztą jak w innych miejscach na świecie. Kampania była bardzo gwałtowna, wyzwalała negatywne emocje. Ci, którzy na co dzień nie posługują się logiką, dostawali zapewnienie, że dobrze robią i dalej nie kierowali się rozumem. W pewien sposób przedefiniowało to obecne społeczeństwo na dwie kompletnie przeciwne sobie połowy.
RT: Macie zatem swojego Trumpa?