Nie po raz pierwszy polski parlament wchodzi na teren ściśle powiązany z religią. W przeszłości bowiem przyjmowano uchwały dla uczczenia kanonizacji Jana Pawła II, ogłaszano specjalne obchody poświęcone błogosławionym i świętym. Rok 2017 ogłoszono np. rokiem 300-lecia koronacji obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. W ub. roku – dla uczczenia 1050. rocznicy chrztu Polski – zgromadzenie narodowe obradowało w Poznaniu.
Nie byłoby nic dziwnego, gdyby parlament zechciał podjąć specjalną uchwałę w związku z przypadającą w kwietniu 600. rocznicą nadania arcybiskupom gnieźnieńskim tytułu prymasa. To byłoby wydarzenie ściśle związane z historią Polski.
W przypadku uchwały fatimskiej posłowie wchodzą jednak w rejon dotąd zarezerwowany dla księży, biskupów, papieża. Czym innym jest bowiem uchwała dotycząca historii, a czym innym teologii i prawd objawionych. Posłowie dokonują niebezpiecznego zabiegu klerykalizacji życia publicznego. I paradoksalnie to poseł Michał Kamiński ma rację, gdy mówi, że tego typu uchwała szkodzi religii, „żeby chrześcijaństwo było tym, co Polaków łączy, a nie Polaków dzieli". „Nie jesteśmy konferencją biskupów, nie jesteśmy gremium teologów, ale posłami, którzy mają się trochę innymi sprawami zajmować" – mówił Kamiński. Na marginesie warto zauważyć, że jak dotąd polski Episkopat jeszcze nie wydał żadnego listu ani komunikatu dotyczącego tych objawień. Posłowie będą pierwsi.
Otóż to. Inicjatorom uchwały pomyliły się role jasno w Kościele rozpisane. Jan Paweł II, do którego nauczania tak chętnie odwołują się politycy, w adhortacji apostolskiej „Christifdeles laici", poświęconej powołaniu i misji świeckich w Kościele, pisał, że zaangażowani w politykę katolicy powinni szanować „właściwie pojętą autonomię rzeczywistości ziemskiej" i w ślad za soborową konstytucją „Gaudium et spes" przypominał, że trzeba jasno rozróżnić to, co czynią we własnym imieniu, i to, co czynią „wraz ze swymi pasterzami w imieniu Kościoła". Projekt uchwały trzeba traktować jako działanie we własnym imieniu, a nie w imieniu Kościoła – choć głosy o tym, że Kościół znów wtrąca się do polityki, za chwilę się pojawią.
W przywołanym dokumencie papież zwracał też uwagę, że świeccy mają uświęcać sztukę, media, politykę. Dawać świadectwo chrześcijaństwa, bo jest to zajęcie pełnoetatowe. Dodawał, że „odpowiedzialnym zadaniem świeckich" zaangażowanych w życie publiczne jest przede wszystkim dawanie świadectwa wynikającego z wiary. W skrócie: nie pustosłowie, ale świadectwo. Tymczasem, bodaj jednym z ważniejszych problemów polskiej polityki jest właśnie brak czynów. Z jednej strony mamy do czynienia z pięknie brzmiącymi deklaracjami, z licznymi odwołaniami do wartości chrześcijańskich. A z drugiej strony brak działań w obszarach, które od katolickiego polityka domagają się wzmożonej aktywności: ochrona życia poczętego czy choćby kwestia korytarzy humanitarnych dla najbardziej potrzebujących uchodźców z Syrii.