Tomasz Z. Zapert: - Proszę przybliżyć okoliczności powstania fotografii, którą zamieszczamy obok wywiadu z panem.
Witold Kaczanowski:
- Została wykonana wczesną wiosną 1969 roku w Los Angeles. Zosia Komedowa przyjechała do męża, Krzysztofa, który leżał w szpitalu w stanie śpiączki po wypadku. Sprawa jest ogólnie znana. Marek Hłasko i Krzyś Komeda wracali z mocno zakrapianej eskapady. Pisarz był znacznie mocniejszej postury od muzyka, któremu coraz bardziej szumiało w głowie, więc zarzucił go sobie na plecy. W pewnej chwili tandem stracił równowagę i jazzman uderzył głową o kamień. Pojawiły się uporczywe migreny, więc w końcu zgłosił się do kliniki. Tomografia mózgu wykazała rozległy krwiak, wkrótce pacjent stracił przytomność i nigdy jej już nie odzyskał. Zmarł niebawem po przewiezieniu do Warszawy. Marek obwiniał się o śmierć przyjaciela i często szukał pocieszenia w butelce. A wracając do zdjęcia, to zrobił je we własnym mieszkaniu fotograf i poeta Marek Niziński. Rozłożyłem czarny parasol w domu zgodnie z wolą osób uwiecznionych w kadrze. Zakpiliśmy z przesądu, iż zwiastuje to nieszczęście.
Niebawem Hłasko już nie żył.
To był tragiczny przypadek. Konsekwencja połknięcia zbyt wielu środków nasennych i popicia ich alkoholem. Nigdy nie wierzyłem w hipotezę sugerującą samobójstwo. Przecież akurat zaczęło mu się lepiej wieść. Nad generacją - używając współczesnej terminologii - ikon polskiej popkultury tamtej epoki ciążyło jakieś fatum. Dwa lata wcześniej pod kołami pociągu zginął Zbyszek Cybulski. Pokoleniowy idol, który ciągle dokądś pędził. Ze Szwecji przywiózł nowy model Volvo. Auto kilka lat spędziło w garażu, bo jego właściciel nie miał czasu zrobić prawa jazdy. Na swoje nieszczęście musiał podróżować pociągami. Z kolei kilka miesięcy później w wypadku samochodowym zginie inna bliska mi osoba, Bogumił Kobiela. Jego BMW miało łyse opony, a aktor nie mógł kupić nowych, bo w Polsce nie można ich było dostać, nawet za dewizy. Tego samego lata doszło do masakry w posiadłości Romana Polańskiego, gdzie zginął kolejny mój druh, Wojtek Frykowski.