Pięć ostatnich lat jest ciekawym okresem dekonstrukcji tego modelu polityki polskiej, który powstał u zarania niepodległości. Czas ów symbolicznie otwierają przesłuchania w komisji ds. afery Rywina, które zadziałały jak ostry przeciąg w dość zatęchłej dotąd atmosferze kraju. Podwójne zwycięstwo wyborcze Kaczyńskich – wbrew temu, co się obiegowo sądzi – było już skutkiem, a nie przyczyną owego przeciągu.Źródłem społecznej nadziei 2005 roku była zbiorowa radość Polaków z napływu fali świeżego, acz dość ostrego powietrza, ale istotą i sensem tamtej nadziei było oczekiwanie rychłego końca przeciągu i rozpoczęcia drugiego etapu odbudowy niepodległego państwa. Jeśliby szukać historycznej analogii dla tamtego stanu narodowego ducha, znaleźć by ją zapewne można w wielkiej społecznej nadziei towarzyszącej przewrotowi Piłsudskiego w 1926 roku.
Po roku 2005 owo pozytywne oczekiwanie nie spełniło się, a proces dekonstrukcji posunął się do dziś znacznie głębiej, uzmysławiając także nowe i liczne dokuczliwości życia w czasach permanentnego przeciągu. Gdyby wszakże spróbować się ograniczyć tutaj do pozytywnego bilansu 5-lecia dekonstrukcji, sprowadzałby się on do czterech narodowych odkryć, bez uwzględnienia których polska polityka naprzód pojechać już nie może.
Po pierwsze, że zdrowie systemu politycznego wymaga nieustannej walki z koterią i rodzącą się z niej korupcją. Po drugie, że niepodobieństwem jest okryć tajemnicą jakiś fragment dziejów najnowszych. Po trzecie, że państwo – także jeśli jest liberalną republiką – winno być nośnikiem patriotycznej tradycji i narodowej dumy. I po czwarte, że nie istnieje – poza przesądami – żaden powód, dla którego powinniśmy obawiać się otwarcie przedkładać nasze państwowe interesy na arenie międzynarodowej. Gdybym chciał być nieco patetyczny, rzekłbym: My, naród, tych czterech odkryć czasu dekonstrukcji odebrać sobie już nie damy!Ale przeciąg nie może trwać wiecznie. Nie wiem kto ani z kim będzie rządzić Polską po tegorocznych wyborach. Wiem natomiast, że bez względu na to, kto to będzie – winien sprawić, aby przestało tak ostro wiać. Mówiąc językiem PO, dalsze burzenie będzie groźne dla państwa i narodu, trzeba zatem na powrót zacząć budować. Mówiąc językiem PiS, rewolucja moralna przyniosła istotne skutki, czas więc proklamować jej zakończenie.
Tak czy owak przyszłej władzy uda się wygrać Polskę, jeśli potrafi dokonać skupienia najlepszych sił narodu wokół pracy państwowej. Wówczas być może czas ostatniego 5-lecia mógłby przejść do historii Polski – mówiąc językiem psychologii – jako czas dezintegracji pozytywnej. Więcej: różne zdarzenia ostatnich lat, z fiaskiem PO – PiS w 2005 roku włącznie, uznać moglibyśmy w przyszłości za zaskakująco dobroczynne.Rzeczpospolita potrzebuje zatem politycznego Nowego Ładu. Nowego – to znaczy absorbującego cztery wielkie narodowe odkrycia i czyniącego z nich coś na kształt obiegowej i powszechnie uznanej polskiej politycznej poprawności. Ładu – to znaczy zrekonstruowanego całościowego modelu, w którym toczyć się będzie przez najbliższe lata polska polityka. W pewnym sensie chodzi o odczytanie sensu naszej polskości na nowo w zmienionych okolicznościach XXI wieku.
Jakim wyzwaniom winien sprostać ów polski Nowy Ład? W moim przekonaniu winien to być dziś najważniejszy temat narodowej debaty. Kilka poniższych uwag prywatnego, acz zainteresowanego polityką obywatela niech posłuży zaledwie jako przelotny rzut oka na tę kwestię.