RZ: Czasy świetności Teatr Studio przeżywał za Józefa Szajny i Jerzego Grzegorzewskiego, po kadencji Zbigniewa Brzozy trzeba wyprowadzić go z kryzysu. Decydując się na dyrekcję w Warszawie, nie miał pan żadnych obaw?
Bartosz Zaczykiewicz:
Te pierwsze były związane z koniecznością opuszczenia Teatru im. Kochanowskiego w Opolu, z którym bardzo się związałem i w którym praca przyniosła mi ogrom satysfakcji. W Teatrze Studio za dyrekcji Józefa Szajny nie miałem okazji bywać, byłem wtedy małym pacholęciem, ale często gościłem na spektaklach Jerzego Grzegorzewskiego i przeżyłem tu wiele wspaniałych chwil jako widz. Tradycja, która funkcjonowała tu przez cały czas, bardzo mi odpowiada.Chodzi panu o spektakle wyróżniające się plastyczną formąRaczej o obszary sztuki nieznajdujące się w głównym nurcie zainteresowań scen repertuarowych. Mam na myśli teatr osobny, niszowy, który chce mówić widzom rzeczy niezwykłe, czasami dziwne – i szuka własnej drogi. Tak było na przykład za dyrekcji Grzegorzewskiego. Interesuje mnie poszukiwanie nowej formy teatru, a nie kontynuacja teatru posługującego się plastyką jako głównym językiem.
Jakim spektaklem rozpocznie się oficjalnie pana dyrekcja?
Na przyszły rok planujemy przedstawienie nawiązujące do opowiadania Tadeusza Borowskiego „Bitwa pod Grunwaldem”. Zrealizuje je mój najbliższy współpracownik z Opola Marek Fiedor.