Groziłby nam może zanik polityki. Brak sporu też nie jest rzeczą dobrą.
Nie jestem przeciwko sporom. Dojście do powszechnie aprobowanego minimum byłoby też wynikiem bardzo gorących sporów. Tylko musiałyby być takie nastawienia, jak mówi pan Palikot, że w jego komisji właściwie wszyscy są zgodni, żeby usuwać nonsensy. Gdyby to można było rozszerzyć na cały szereg innych, podstawowych dla państwa kwestii, to byłoby bardzo dobrze. Są takie kwestie, które stanowią zagrożenie dla kraju. Na przykład nasza dzietność. To jest większe zagrożenie niż bieda, zacofanie w nauce czy technologii. Społeczeństwo, które się pomniejsza, nie będzie mogło się rozwijać i zaspokajać swoich elementarnych potrzeb.
Ale nie mam poczucia, żeby politycy zajmowali się rozwiązywaniem spraw najważniejszych dla państwa. Dotyczy to jednego i drugiego ugrupowana. Rozumiem, że trudności obiektywne są ogromne. Nie mam wielkich pretensji, że nie rozwiązano np. problemów służby zdrowia, ale jest wiele rzeczy, które można było załatwić, a tego nie zrobiono. Taką sprawą jest np. KRUS. Politycy boją się tego tknąć, by nie utracić popularności. Wszyscy myślą tylko o najbliższych wyborach. A jak się tak kalkuluje, to się je potem przegrywa.
Zwłaszcza że obie partie koncentrują się przede wszystkim na walce ze sobą. Nawet w sprawie zasadniczej, jak tarcza antyrakietowa, toczą ze sobą nie spór, tylko wojnę podjazdową. Prezydent zarzuca szefowi MSZ niemal zdradę, a rząd nie informuje prezydenta o tym, co robi w tej sprawie.
To jest taki spór dramatyczny, obniżający wagę państwa. Nasze państwo przecież nie jest mocne. Autorytet państwa trzeba w społeczeństwie bardzo wzmocnić. Można to robić różnymi sposobami, a to, co się teraz dzieje, jest karygodne. Trzeba szukać tego, co wzmacnia państwo. Dobrym przykładem są obchody rocznicy Powstania Warszawskiego. W tego typu sprawach powinno być wiele wspólnego. A pamiętamy krytykę polityki historycznej. Przecież politykę historyczną uprawia każde normalne państwo. Projekty poprzedniego ministra kultury są likwidowane, padają pomysły np. likwidacji IPN. Taki radykalizm jest czymś bardzo złym.
Zapewne różne instytucje wymagają naprawy. Ale nie można mówić o likwidacji takich instytucji jak IPN. Pan Kurtyka może się podobać lub nie, ale zniszczenie Instytutu Pamięci Narodowej byłoby szaleństwem. To instytucja, która wykonała ogromną pracę, ma za sobą ogromne osiągnięcia. Poszerzyła naszą wiedzę historyczną w wielkim zakresie. Gdzie indziej mogłoby usiąść pięćdziesięciu historyków i zająć się konspiracją i partyzantką powojenną?