By wygrać wojnę z talibami, potrzeba więcej żołnierzy, sprzętu i pieniędzy – przekonywał kilka dni temu ministrów obronyNATO stojący na czele Pentagonu Robert Gates. Te słowa słychać na każdym szczycie sojuszu od co najmniej dwóch lat. Już wcześniej wprawiały one umysły decydentów w dziwny stan: politycy zgodnie deklarowali, że NATO afgańskiej wojny przegrać nie może, ale dowódcy próżno czekali na 10 – 12 tysięcy dodatkowych żołnierzy, choć to niewielki ułamek sił państw sojuszu. – Kraje, które nie wysłały żołnierzy do walki z talibami, powinny choć dać pieniądze na szkolenie afgańskiej armii – mówią więc Amerykanie.

Zgodnie z założeniami w ciągu trzech, czterech lat w afgańskim wojsku mają służyć 134 tysiące osób (niemal dwa razy więcej niż obecnie). Również brytyjski dowódca Mark Carleton-Smith przekonuje, że „nie zwyciężymy w tej wojnie”, i namawia do wzmacniania miejscowej armii. Potrzeba na to około 17 mld dolarów. Sekretarz generalny Jaap de Hoop Scheffer apeluje już, by nawet w obliczu krachu finansowego bronić wspólnych wartości, ale łatwo przewidzieć, że w tej sytuacji zachodnie rządy niechętnie wydadzą miliardy na „wspólne wartości”.

NATO przegrywa jednak nie dlatego, że ma na tę operację za mało pieniędzy. Przegrywa, bo miliony przeznaczone na pomoc są marnotrawione. Do afgańskich wiosek znów zagląda bieda, więc talibowie coraz łatwiej znajdują chętnych do „walki z najeźdźcami”. Szeregi antyzachodnich bojowników zwiększa też każda bomba zrzucona przez siły sojuszu na cywilów. Porozrzucane ludzkie szczątki, dziesiątki zabitych kobiet i dzieci– takie obrazy to podstawa propagandy talibów. Do tego korupcja i bezprawie – tak powszechne, że gdy dwa lata temu agenci służb brytyjskich i amerykańskich ostrzegli prezydenta Hamida Karzaja, że jego brat może być zamieszany w handel narkotykami, zablokował on śledztwo w tej sprawie. Aferę opisał w zeszłym tygodniu „New York Times”. Przyjęta w piątek deklaracja NATO o walce ze stanowiącym lwią część afgańskiej gospodarki narkobiz-nesem brzmi w tym kontekście dość groteskowo.

W weekend z powodu korupcji w policji posadę stracił szef MSW Zarar Ahmad Mokbel. To zapewne ruch propagandowy Karzaja przed przyszłorocznymi wyborami prezydenckimi – bezpieczeństwo ma poprawić były minister edukacji. Zapewne także ze względu na wybory Karzaj zaproponował talibom negocjacje. Ludzie mułły Omara pewnie jednak zdają sobie sprawę, że w wyborach mogliby przegrać, a jeśli sytuacja w kraju dalej będzie się pogarszać, to i tak będą rządzić dużą częścią Afganistanu.

Nie dziwi też fakt, że raport amerykańskich agencji wywiadowczych, według którego kraj ten „stacza się po spirali w dół”, zostanie ogłoszony dopiero po wyborach prezydenckich w USA. AdministracjaGeorge’a W. Busha i jej sojusznicy z państw NATO popełnili bowiem tak dużo błędów, że wyborcy mogliby takiej informacji republikanom nie wybaczyć.