Rząd funduje Polsce wielki konflikt

Bronię zasady, która gwarantuje zdrowie pracowników i bezpieczeństwo nas wszystkich. Nie chcę decydować, czy kasjerka ma uprawnienie do obniżonego wieku emerytalnego, i nie chcę, żeby decydował o tym pan premier – podkreśla szef NSZZ „Solidarność” Janusz Śniadek

Aktualizacja: 15.12.2008 08:56 Publikacja: 15.12.2008 00:28

Rząd funduje Polsce wielki konflikt

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

[b]RZ: Na taśmach ze spotkania premiera ze związkami zawodowymi Donald Tusk narzekał, że z powodu pomostówek „wyłysieje, straci 15 procent i w ogóle będzie miał tylko kłopoty”. Chyba trudno zatem w tej kwestii zarzucić rządowi działanie pod publiczkę.[/b]

[b]Janusz Śniadek:[/b] A może chodziło po prostu o chęć pokazania, że ten rząd cokolwiek robi. Premier sam przyznał, że oszczędności wynikające z likwidacji pomostówek są znikome z punktu widzenia budżetu państwa. Weźmy choćby coroczne koszty utrzymania KRUS, które są przeszło dziesięć razy wyższe niż utrzymanie pomostówek w obecnym kształcie. Albo nowy pomysł utworzenia armii zawodowej. Nikt nie pyta, ile będą kosztowały emerytury mundurowe dla zawodowych żołnierzy. Są pola, gdzie można szukać o wiele większych oszczędności. Dlatego zastanawia mnie ten upór i determinacja rządu, by szukać ich w całkowitej likwidacji emerytur pomostowych.

[b]Nikt nie mówi przecież o całkowitej likwidacji, lecz o ograniczeniu liczby osób uprawnionych do pobierania wcześniejszych emerytur.[/b]

To pomówmy o faktach. Bezsporne jest to, że ustawa likwiduje uprawnienia do emerytur pomostowych dla wszystkich bez wyjątku, którzy rozpoczęli pracę po 1 stycznia 1999 roku. Zachowuje to uprawnienie dla niedużej grupy osób, która rozpoczęła pracę przed tą datą. W praktyce oznacza to, że uprawnienie do wcześniejszej emerytury zachowa niewielka grupa pracowników.

[b]W tej sytuacji alternatywa jest prosta: albo prezydent dziś podpisze ustawę i przywileje emerytalne zachowa ponad ćwierć miliona ludzi, albo ją zawetuje i nikt ich nie zachowa.[/b]

Nieprawda. Próba przerzucenia odpowiedzialności na prezydenta jest zabiegiem politycznym. Rząd i parlament mają ustawowy obowiązek przygotowania i uchwalenia ustawy emerytalnej dla osób pracujących w warunkach szczególnych lub o szczególnym charakterze. Po 1 stycznia powstanie luka prawna, ale nie zniknie obowiązek nałożony ustawą z 1998 roku. Żeby nie tworzyć tej luki, domagamy się przedłużenia obowiązujących przepisów o rok.

[b]Negocjacje rządu ze związkami trwały kilka miesięcy i o ile rząd poszedł na kompromis, zwiększając liczbę uprawnionych do korzystania z wcześniejszych emerytur, to wy wciąż żądacie więcej. Jaki sens ma przedłużanie negocjacji o kolejny rok, skoro i tak nie ma szans na kompromis?[/b]

Nic poza brakiem woli politycznej nie stoi na prze- szkodzie wypracowaniu kompromisowych rozwiązań uwzględniających wszystkie grupy społeczne i zawodowe, które dziś korzystają z – uogólniając – prawa do wcześniejszych emerytur. Jeśli rządowa ustawa wejdzie w życie, to Polska będzie kuriozum w całej Europie jako kraj pozbawiający uprawnień do wcześniej- szej emerytury pracowników pracujących w tak szczególnych zawodach.

[b]Polska już jest kuriozum na tle Europy. Mamy najmłodszych emerytów.[/b]

To jedna strona medalu. Druga jest taka, że Polacy pracują najwięcej godzin w ciągu roku, pracują w trudnych warunkach, rośnie wypadkowość, brak bezpieczeństwa zatrudnienia czy wreszcie wynagrodzenie pracowników jest na tle Europy bardzo niskie. Jeśli chcemy ratować system ubezpieczeń społecznych w przyszłości, to może się zastanówmy, jak ograniczyć samozatrudnienie, które jest ucieczką od płatności składek. Przyjrzyjmy się, czy oszczędności w budżecie nie można poszukać także na innych polach – np. racjonalizując KRUS. „Solidarność” broni uprawnień pracowniczych w trosce o zdrowie ludzi, ale również ze względu na bezpieczeństwo publiczne. Pilot samolotu czy motorniczy pociągu, kierowcy autobusów są odpowiedzialni za bezpieczeństwo nas wszystkich…

[b]A kasjerka na dworcu kolejowym, a księgowa w hucie? Obecnie też są uprzywilejowane, a trudno w ich przypadku mówić o szkodliwych warunkach pracy czy odpowiedzialności za bezpieczeństwo publiczne.[/b]

Uważam, że przytaczanie takich przykładów oznacza brak szacunku dla pewnych zawodów. I na to się nie godzę. To służy jedynie konfliktowaniu grup społecznych, napuszczaniu ich na siebie.

[b]Przecież pierwszy raz od wielu lat związki się zjednoczyły i protestowały razem właśnie w sprawie pomostówek.[/b]

Antypracownicze działania rządu doprowadziły do „cudu” zjednoczenia w proteście największych central związkowych. Wbrew tym, którzy próbują podzielić społeczeństwo, opowiadając o haraczu płaconym przez jednych na rzecz innych. Jeśli haraczem nazywamy podatki w ogóle, to dokładnie taki sam haracz płacimy na utrzymanie Sejmu, parlamentarzystów, partii politycznych.

[b]Z wyliczeń wynika, że każdy z nas płaci ok. 3 tys. rocznie na różne świadczenia socjalne, m.in. pomostówki, a przedłużanie obecnego systemu oznacza dla budżetu dodatkowy wydatek rzędu 600-700 mln. zł. w przyszłym roku i ok. 1,5 mld. w 2010 r.[/b]

Sugerowanie, że na pomostówki płacimy tysiące złotych rocznie, jest klasycznym przykładem dezinformacji. Choćby dlatego, że emerytury pomostowe mają być finansowane ze specjalnego funduszu tworzonego m.in. ze składek pracodawców. Ale nawet w okresie przejściowym wystarczy policzyć – w Polsce podatki płaci ponad 25 milionów osób, a maksymalny roczny koszt obecnych rozwiązań, w których prawo do obniżonego wieku emerytalnego z tytułu szczególnych warunków pracy ma ponad 1,1 mln osób, to według różnych szacunków od 1,4 do 2 mld zł. Wynika z tego, że każdy z nas finansuje prawo do zdrowia i bezpieczeństwa setek tysięcy ludzi kwotą najwyżej ok. 5 – 8 zł miesięcznie. Ale oczywiście nie o to chodzi. Sprawą kluczową jest to, że my uważamy, iż rozwój Polski może zapewnić mądre inwestowanie w człowieka, w jego wykształcenie, bezpieczeństwo, godziwe wynagrodzenie i prawo do godnej emerytury. Żeby to osiągnąć, trzeba porozumienia z różnymi grupami społecznymi. Donald Tusk zdaje się – być może pod wpływem sondaży popularności – o tym zapominać.

[b]Rząd prowadził przecież wielomiesięczne rozmowy w Komisji Trójstronnej. Co więcej, poszedł na kompromis, zwiększając liczbę uprawnionych, która w pierwotnej wersji ustawy wynosiła 130 tys., a dziś wynosi ponad ćwierć miliona.[/b]

Najpierw rząd odebrał milionowi ludzi, potem rzucił liczbę 130 tys. osób, a teraz mówimy o kompromisie, bo łaskawie zgodzono się na 250 tys. osób? Wolne żarty.

[b]Nie przekonują pana argumenty, że co roku coraz większa liczba ludzi przechodzi na wcześniejsze emerytury i jeśli tak dalej pójdzie, to za 25 lat nie będzie skąd tych emerytur wypłacać? Nie chodzi o fundowanie konfliktów społecznych, ale o racjonalizację kosztów.[/b]

Powtórzę – nie neguję konieczności wydłużenia aktywności zawodowej Polaków. Zwłaszcza że i tak miażdżącym argumentem zmuszającym do wydłużania tej aktywności będzie wysokość emerytury. Ale nie można robić tego kosztem tylko jednej grupy – pracowników pracujących w szczególnie trudnych warunkach. Trzeba przede wszystkim stworzyć system zachęt zarówno dla pracowników, jak i pracodawców, aby opłacało się dłużej pracować. Proszę pamiętać, że wysokość naszej składki, a więc poniekąd także bezpieczeństwo systemu, zależy też od wysokości wynagrodzeń. Zwiększając wynagrodzenia, ograniczając patologie w zatrudnieniu, zwiększamy bezpieczeństwo systemu w przyszłości.

[b]Można odnieść wrażenie, że związki zawodowe tak naprawdę nie chcą żadnego kompromisu, choć ciągle o nim mówicie. Dla was kompromisem jest pozostawienie ustawy w obecnym kształcie. Jakakolwiek zmiana oznacza strajki i protesty. [/b]

Nieprawdą jest, że bronimy status quo. Bierze pani na muszkę tych wszystkich, których pomija obecny kształt ustawy, i chce, żebym się targował, ilu można zastrzelić, a ilu puścić wolno. Ja się na taką metodę nie zgadzam. Jedyne, co jest dla mnie do przyjęcia, to kryteria zdrowotne i komisje lekarskie, które będą decydować, komu należą się wcześniejsze emerytury.

[b]Ale skoro z jednej strony mówi pan o kryteriach zdrowotnych, a z drugiej chce bronić przywilejów dla kasjerki z dworca, to chyba zachodzi tu pewna sprzeczność...[/b]

Bronię zasady, która gwarantuje zdrowie pracowników i bezpieczeństwo nas wszystkich. Nie chcę decydować, czy kasjerka ma uprawnienie do obniżonego wieku emerytalnego, i nie chcę, żeby decydował o tym pan premier. Jeśli uzgodnimy jasne zasady gry, to będą one obowiązywały wszystkich. Dziś te zasady to próba „tłuczenia termometru, żeby nie mieć tempera- tury”.

Wojna, którą wypowiedziano związkom, jest właśnie taką próbą tłuczenia termometru. Tylko że dyskredytowaniem naszych postulatów, zamykaniem nam ust nie rozwiąże się problemów czy napięć. One będą występowały, ale przybiorą formę erupcji niekontrolowanej. Pracownicy, czy tego chcemy czy nie, zawsze będą mieli swoje potrze- by oraz problemy i będą je artykułowali. Związki zawodowe reprezentują ich interesy i nasz głos jest głosem pracowników.

[b]Rząd, ustalając swoją listę zawodów, kierował się przecież właśnie kryteriami medycznymi.[/b]

Czy kryterium medycznym ma być data zatrudnienia? Tym kryterium medycznym wedle rządu jest data zatrudnienia przed 1 stycznia 1999 roku. Osoba zatrudniona dwa dni przed tą datą ma uprawnienia, a ta zatrudniona trzy dni po nie ma uprawnień. W tej sytuacji proszę nie powtarzać kłamliwej tezy, że stosuje się kryteria medyczne. Być może ta cała awantura o emerytury pomostowe służy temu, żeby przykryć inne regulacje ustawowe dotyczące emerytur kapitałowych. Być może chce się odwrócić uwagę od innych dramatycznie niedobrych rzeczy dziejących się obok, w służbie zdrowia czy oświacie. Słuchałem kilka dni temu premiera, który mówił o wielkim programie antykryzysowym. Tymczasem w rzeczywistości odpowiedzią rządu na tę trudną sytuację jest fundowanie Polsce wielkiego konfliktu społecznego.

[b]Ma pan na myśli rządowe ustawy zdrowotne, które zawetował prezydent?[/b]

Przekształcenie wszystkich placówek służby zdrowia w podmioty prawa handlowego sprawiłoby, że wszystkie placówki leczące nierentownych pacjentów działałyby na szkodę spółki, podpadając pod odpowiedzialność karną z punktu widzenia prawa handlowego. Dlatego w imieniu wszystkich nierentownych pacjentów, a to może dotyczyć każdego Polaka w zależności od tego, jakie schorzenie będzie jego przypadłością, dziękujemy prezydentowi, że zablokował wejście w życie tak upiornego systemu. Jaka jest pewność, że skomercjalizowane szpitale w systemie wolnorynkowym będą chciały ponosić jakiekolwiek koszty w celu zachowania stanu gotowości na tzw. nagłe wypadki. Te rozwiązania stwarzają zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego. Mój wielki niepokój budzi, że to, co występuje w służbie zdrowia, może także występować w oświacie. Z tym że w oświacie skutki tych rozwiązań będą mniej wyraźne, ale równie groźne.

[b]Jak jednym zdaniem podsumuje pan rok rządów PO?[/b]

Premier Tusk ma usta pełne miłości i dialogu, kiedy mówi, że wszyscy Polacy zasługują na to, by mieć podwyższane płace. Pytanie jednak: co robi, by tak było? Zarzut, że związki zawodowe szkodzą rozwojowi, jest nieprawdziwy, bo tak naprawdę nikt nie podejmuje polemiki z naszym rzeczywistym przesłaniem. Wkłada nam się w usta rzeczy, których nie mówimy, nazywa się nas hamulcowym w sytuacji, gdy przykład Europy pokazuje, że porozumienia ze związkami zawodowymi są źródłem sukcesu gospodarczego. Pójście drogą niszczenia związków zawodowych, wywoływania konfliktów społecznych prędzej czy później skaże Polskę na taką skalę napięć, które przekreślą możliwość rozwoju gospodarczego. Nie da się zamknąć ust pracownikom, dyskwalifikując związki. Tylko ucywilizowanie tych relacji, uczciwy i rzetelny dialog są drogą rozwoju. I o to walczy „Solidarność”.

[i]Janusz Śniadek jest działaczem związkowym, od września 2002 r. przewodniczącym NSZZ „Solidarność”. Studiował na Wydziale Budowy Okrętów Politechniki Gdańskiej. W roku 1981 skończył studia i rozpoczął pracę w Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni.

Od sierpnia 1981 działał w „Solidarności”, w czasie stanu wojennego – w jej podziemnych strukturach[/i]

[b]RZ: Na taśmach ze spotkania premiera ze związkami zawodowymi Donald Tusk narzekał, że z powodu pomostówek „wyłysieje, straci 15 procent i w ogóle będzie miał tylko kłopoty”. Chyba trudno zatem w tej kwestii zarzucić rządowi działanie pod publiczkę.[/b]

[b]Janusz Śniadek:[/b] A może chodziło po prostu o chęć pokazania, że ten rząd cokolwiek robi. Premier sam przyznał, że oszczędności wynikające z likwidacji pomostówek są znikome z punktu widzenia budżetu państwa. Weźmy choćby coroczne koszty utrzymania KRUS, które są przeszło dziesięć razy wyższe niż utrzymanie pomostówek w obecnym kształcie. Albo nowy pomysł utworzenia armii zawodowej. Nikt nie pyta, ile będą kosztowały emerytury mundurowe dla zawodowych żołnierzy. Są pola, gdzie można szukać o wiele większych oszczędności. Dlatego zastanawia mnie ten upór i determinacja rządu, by szukać ich w całkowitej likwidacji emerytur pomostowych.

Pozostało 92% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości