Oriana Fallaci (1929 – 2006)
Przez wiele lat mówiono o niej „Torquemada magnetofonu”, klasyk wywiadu politycznego, największa dziennikarka drugiej połowy XX wieku. Dziś aż trudno uwierzyć, że Oriana Fallaci u szczytu kariery była ikoną lewicowych elit. U schyłku życia te same elity uznały ją za wariatkę, histeryczkę i oskarżały o podżeganie do nienawiści rasowej.
Urodziła się dokładnie 80 lat temu we Florencji. Dziennikarką została jako 17-latka. Ambitna i pewna swego świetnie radziła sobie w męskim świecie (we Włoszech na przełomie lat 40. i 50. w dziennikarstwie pracowało niewiele kobiet). Sławę przyniosła jej wojna w Wietnamie. Ale dostała też pierwszego kuksańca. Na początku pisywała cenione, pełne pasji reportaże krytykujące Amerykanów. W 1969 roku odwiedziła jednak Hanoi, stolicę Wietnamu Północnego. Komunistyczny reżim przeraził ją, czemu dała wyraz w tekstach. Wtedy oskarżono ją o kłamstwo.
Opisywała wiele konfliktów. Ostatni reportaż wojenny napisała z Iraku w 1991 roku. Miała 62 lata. Drugą jej fascynacją, która przyniosła jej światowy rozgłos, były wywiady. Rozmawiała z najbardziej kontrowersyjnymi politykami. Często towarzyszyły im skandale, jakie Fallaci wywoływała swoimi impertynenckimi pytaniami i zachowaniem (zerwanie przez nią czadoru w czasie spotkania z duchowym przywódcą Iranu ajatollahem Chomeinim przeszło do legendy).
Lewicowemu establishmentowi ponownie naraziła się w 1975 roku. Próbując poradzić sobie z depresją po poronieniu, napisała „List do nienarodzonego dziecka”. Tyle że we Włoszech toczyła się akurat burzliwa debata na temat przerywania ciąży. I choć Fallaci ani słowa nie napisała o aborcji, jej książka została uznana za prowokację.