Wyobraźmy sobie ordynatora szpitala mającego z racji swojego stanowiska dostęp do lekarskich akt pacjentów. Z jednym z nich popada w konflikt i spór przenosi się do sądu. Wkrótce ordynator radzi swojemu pełnomocnikowi: "zwróć się o udostępnienie historii chorób, bo wiem, że Kowalski przechodził załamanie nerwowe, to podważy jego wiarygodność przed sądem". Ordynator wygrywa proces, a pomaga mu w tym wiedza zawodowa chroniona tajemnicą lekarską, którą za sprawą jego pełnomocnika została "lekko uchylona".
W sprawie podsłuchowej można się dopatrzyć analogii, ale z udziałem jednego z najwyższych funkcjonariuszy ABW. Pełnomocnik wiceszefa Agencji Jacka Mąki, który prowadzi spór sądowy o ochronę dóbr osobistych z redakcją "Rz", zwrócił się bowiem do prokuratury o udostępnienie części materiałów z podsłuchów sporządzonych w innej sprawie.
Informacje w nich zawarte mają podważyć wiarygodność przeciwników wiceszefa ABW w procesie cywilnym.
Niebywałe nie tylko z punktu widzenia etyki, ale i prawa.
Wszyscy funkcjonariusze ABW, jak również innych służb specjalnych, związani są tajemnicą państwową. Wszelka wiedza, jaką uzyskają w związku z wykonywaną funkcją, nie może wyjść na zewnątrz – ani informacje w danej sprawie, ani o sprawie.