Dynamika wydarzeń polityczno–społecznych ostatnich tygodni jest tak oszałamiająca, że trudno znaleźć trwały punkt oparcia, który pozwala na rzeczowe i sprawiedliwe określenie tego, co się dzieje. Sądzę, że można dziś, mimo wielu niejasności i otwarcia naraz wielu spraw i problemów, zaproponować pewną ogólną interpretację. Nazwałbym ją kryzysem państwa, którego elementem jest też, rzecz jasna, kryzys polskiej polityki.[wyimek]Od kilku lat nie było afery bez wyraźnego kontekstu politycznego, która dowiodłaby, że celem działalności CBA jest walka z korupcją[/wyimek]
[srodtytul]Demagogia i intryga[/srodtytul]
U końca wyjątkowo nieudanych rządów lewicy uformowano pewną definicję sytuacji. Pokazywała ona kryzys, w jakim znalazło się państwo z jego nieudolną, korupcyjną i drastycznie upartyjnioną administracją oraz ociężałym i wcale obywatelom nieżyczliwym wymiarem sprawiedliwości.
Dwie nowe, wielkie siły polityczne, które wówczas okrzepły, przygotowując wyrok na SLD-owskie rządy i nową definicję tego, co należy pilnie zrobić w polskiej demokracji, czyli PiS i PO, były dość zgodne w diagnozie. Ale wygrana PiS i klęska rzekomego planu powstania PO – PiS doprowadziła do zredefiniowania tej krytycznej diagnozy. Otworzyła też dwa lata walki z III RP.
Demagogia, intryga polityczna i znaczące gesty, wyraźnie ideologizujące i moralizujące działania państwa pod rządami PiS w egzotycznej koalicji z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin wprowadziły zupełnie inne zagrożenia dla demokratycznej Polski, niż te, które z zabójczą aktywnością stwarzał rząd Leszka Millera.