Bez miast Kaczyński nie wygra

Sytuacja Lecha Kaczyńskiego przed II turą wyborów w 2005 r. była lepsza niż dziś jego brata

Publikacja: 25.06.2010 03:37

Jarosław Kaczyński

Jarosław Kaczyński

Foto: Fotorzepa, Mateusz Dąbrowski md Mateusz Dąbrowski

Wybory wygrywa się w Polsce na wsi – to zdanie jak mantrę powtarzali eksperci i doradcy polityczni w latach 90. I rzeczywiście, była taka prawidłowość. Z reguły kto zdobywał większe poparcie wśród elektoratu wiejskiego, ten wygrywał.

Jednak od zwycięstwa Platformy w 2007 r. ta zasada już nie obowiązuje. Donald Tusk i PO pokazali wtedy, że w wyborach można zwyciężyć, opierając się głównie na elektoracie miejskim.

Ale by zostać prezydentem, trzeba zdobyć ponad 50 proc. głosów. Kandydaci nie mogą więc zlekceważyć ani wyborców z miast, ani tych ze wsi.

Dziś w lepszej sytuacji przed II turą jest Bronisław Komorowski. I nie tylko dlatego, że w I turze zebrał o 5 pkt proc. poparcia więcej niż jego główny konkurent (41,5 do 36,5). Kandydat PO 20 czerwca zdobył aż 46 proc. głosów wyborców z miast i 31 proc. wyborców wiejskich.

W dodatku na wsi głosowało na niego więcej osób (1,7 mln) niż na Tuska w II turze wyborów w 2005 r. Jeśli kandydat PO przed II turą doprowadzi do podobnej mobilizacji wyborców miejskich jak jego partia w trakcie wyborów parlamentarnych w 2007 r. i utrzyma przyzwoite poparcie na wsi, to 4 lipca zwycięży.

Jarosław Kaczyński ma dużo trudniejsze zadanie. Mimo że w I turze otrzymał ponad milion głosów więcej niż jego brat w 2005 r., to jego pozycja wyjściowa jest gorsza niż wówczas Lecha Kaczyńskiego.

Tragicznie zmarły prezydent otrzymał bowiem w I turze zbliżone poparcie na wsi (34 proc.) i w miastach (32,5 proc.). Przed II turą zaś udało mu się niemal podwoić poparcie na wsi (zebrał 67 proc. głosów) oraz zdobyć znakomity, 47-procentowy wynik w miastach.

Więcej niż 40 proc. głosów zebrał nawet w największych ośrodkach miejskich, w dodatku bastionach PO, jak Warszawa czy Wrocław.

Na Jarosława Kaczyńskiego już w I turze głosowało aż 45 proc. wyborców na wsi (ponad 2,5 mln). Choć sztabowcy PiS – opierając się na zamówionych analizach (patrz >A6) – twierdzą, że można tam jeszcze wiele ugrać, możliwości przyciągania nowych osób na wsi są mniejsze niż w 2005 r. Jeśli prezes PiS chce wprowadzić się do pałacu prezydenckiego, nowych wyborców musi szukać głównie w miastach. Zwłaszcza że większość elektoratu Grzegorza Napieralskiego, która może zdecydować o wyniku II tury, to wyborcy miejscy (aż 1,5 mln). Czy Kaczyński jest w stanie odzyskać miasta?

Wybory wygrywa się w Polsce na wsi – to zdanie jak mantrę powtarzali eksperci i doradcy polityczni w latach 90. I rzeczywiście, była taka prawidłowość. Z reguły kto zdobywał większe poparcie wśród elektoratu wiejskiego, ten wygrywał.

Jednak od zwycięstwa Platformy w 2007 r. ta zasada już nie obowiązuje. Donald Tusk i PO pokazali wtedy, że w wyborach można zwyciężyć, opierając się głównie na elektoracie miejskim.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Czy nauczyciele będą zarabiać więcej?
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Publicystyka
Estera Flieger: Wygrał Karol Nawrocki, więc krowy przestały się cielić? Nie dajmy się zwariować
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: 6000 zamrożonych zwłok albo jak zapamiętamy Rosję Putina
Publicystyka
Bogusław Chrabota: O pilny ratunek dla polskich mediów publicznych
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Ukraina może jeszcze być w NATO