To problem tak delikatny, że w kolejnych kampaniach kandydaci gotowi są wyrzec się nawet najlepszych pomysłów na reformy, byle tylko nie narazić się wyborcom. Wszyscy bowiem pamiętają reformę opieki zdrowotnej, której dokonał gabinet Jerzego Buzka, i jej polityczny skutek, jakim była sromotna klęska Akcji Wyborczej Solidarność w 2001 roku.
[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/09/11/dominik-zdort-dla-zdrowia-warto-wpuscic-szczupaki-do-akwarium/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Dlatego rząd, który zaryzykuje i w końcu dokona gruntownych zmian we wciąż niewydolnym systemie, zasłuży sobie na duże uznanie. Oczywiście pod warunkiem, że reforma odniesie sukces. Aby była taka szansa, niezbędne jest wpuszczenie do systemu opieki zdrowotnej prywatnej konkurencji.
Warto zauważyć, że tam, gdzie państwo wycofało się z monopolu, konkurencja już działa. Mamy mnóstwo prywatnych przychodni podpisujących kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia i funkcjonujących zazwyczaj bardzo przyzwoicie. Teraz warto byłoby się zabrać do samego NFZ – państwowego monopolisty – bo z doświadczenia wiadomo, że takie instytucje działają najmniej wydajnie i marnują najwięcej pieniędzy. Do akwarium, w którym pływa ogromny nieruchawy karp, należy wpuścić kilka energicznych szczupaków. Konkurencja, aby przynosiła pozytywne skutki, musi bowiem dotyczyć także instytucji, które dysponują naszymi składkami.
Ku temu zmierza plan ogłoszony wczoraj podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy przez Ewę Kopacz. Obecny rząd ma komfortowe warunki, aby tę trudną reformę przeprowadzić: wyjątkowo wysokie społeczne poparcie, większość w parlamencie, własnego prezydenta.