Katastrofalny rok kanclerz Angeli Merkel

Pani kanclerz rządzi Niemcami już pięć lat, ale nigdy jej rząd ani ona sama nie mieli tak niskiego poparcia społeczeństwa jak obecnie, po roku rządów koalicji CDU-FDP

Publikacja: 28.10.2010 03:15

Niemcom powodzi się doskonale. Na dobrą sprawę zapomnieli już o kryzysie, nie boją się bezrobocia, zarabiają coraz więcej i są bombardowani statystykami dowodzącymi, że – przynajmniej w gospodarce – wszystko jest w jak najlepszym porządku. Gospodarka ma w tym roku osiągnąć wzrost nienotowany od czasu zjednoczenia Niemiec. Teoretycznie powinni więc być zadowoleni ze stworzonego przed rokiem rządu koalicji chadeckiej CDU/CSU oraz liberalnej FDP. Pytani o zdanie, wystawiają jednak gabinetowi jak najgorsze oceny.

Ośmiu na dziesięciu obywateli uważa, że rząd działa źle, jest wewnętrznie skłócony i zdecydowanie za dużo czasu poświęca na utarczki we własnym gronie. Obywatele są zawiedzeni. – Dla Niemców liczyła się zawsze bardziej przyszłość niż to, co już osiągnęli – tłumaczy Werner Patzelt, politolog związany z CDU.

„To wymarzona koalicja” – stwierdziła przed rokiem kanclerz Angela Merkel po wyborach wygranych przez partie chadeckie i rekordowym wyniku FDP. To już jednak odległa przeszłość. Partie chadeckie, zwłaszcza CDU pani Merkel, tracą na popularności z każdym miesiącem. Równocześ- nie FDP przestała się

w zasadzie liczyć jako poważna partia polityczna, balansując na na granicy 5-procentowego progu wyborczego. Gdyby wybory odbyły się w najbliższą niedzielę, obecna koalicja rządowa mogłaby liczyć wspólnie na zaledwie 35 proc. głosów. Alternatywna konstelacja złożona z SPD i Zielonych cieszy się zaś poparciem prawie połowy (47 proc.) obywateli. Przed rokiem było odwrotnie.

– Żaden poprzedni rząd RFN nie roztrwonił społecznego zaufania w taki sposób, jak to zrobiła obecna koalicja wyborcza – twierdzi Frank Walter Steinmeier, szef frakcji parlamentarnej SPD. Ma on całkowitą rację.

Media pełne są analiz o kryzysie zaufania do rządu i większość z nich nie ma najmniejszych wątpliwości, że winę za to ponoszą Guido Westerwelle oraz jego FDP, która już na samym początku kadencji obecnego gabinetu przeforsowała niezwykle niepopularną w społeczeństwie obniżkę podatków dla hotelarzy. Niezrażony głosami krytyki Westerwelle ogłosił zaraz potem, że kraj znajduje się w fazie „późnorzymskiej dekadencji” i wymaga gruntowej przebudowy według neoliberalnych idei jego ugrupowania. Zapomniał, że neoliberalizm i Niemcy to jak woda i ogień.

Sama pani kanclerz jest oskarżana o to, że nie jest w stanie zapanować nad sytuacją nie tylko we własnym rządzie, ale i we własnej partii. Krytycy w CDU zarzucają swej przewodniczącej, że nie jest dość konserwatywna i że ma na koncie najgorsze wyniki wyborcze partii w powojennej historii – zarówno w roku 2005, jak i w roku ubiegłym. Merkel stara się robić wrażenie, że wie, czym jest konserwatyzm będący od zawsze podstawą ideologii partii chadeckich. Niewiele to pomaga. Już dawno przestała być najpopularniejszym politykiem w Niemczech.

– Jeżeli nie opanuje sytuacji i CDU przegra wybory w Badenii-Wirtembergii w marcu przyszłego roku, Angela Merkel może się znaleźć na początku końca swej politycznej kariery – twierdzi Werner Patzelt.

Niemcom powodzi się doskonale. Na dobrą sprawę zapomnieli już o kryzysie, nie boją się bezrobocia, zarabiają coraz więcej i są bombardowani statystykami dowodzącymi, że – przynajmniej w gospodarce – wszystko jest w jak najlepszym porządku. Gospodarka ma w tym roku osiągnąć wzrost nienotowany od czasu zjednoczenia Niemiec. Teoretycznie powinni więc być zadowoleni ze stworzonego przed rokiem rządu koalicji chadeckiej CDU/CSU oraz liberalnej FDP. Pytani o zdanie, wystawiają jednak gabinetowi jak najgorsze oceny.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Czy nauczyciele będą zarabiać więcej?
Publicystyka
Estera Flieger: Wygrał Karol Nawrocki, więc krowy przestały się cielić? Nie dajmy się zwariować
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: 6000 zamrożonych zwłok albo jak zapamiętamy Rosję Putina
Publicystyka
Bogusław Chrabota: O pilny ratunek dla polskich mediów publicznych
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Ukraina może jeszcze być w NATO