Gdy szedłem wraz z około tysięcznym pochodem przez wrocławski Rynek pod tablicę ś.p. Oli Natalli-Świat, mijaliśmy ludzi wychodzących z pobliskich knajp, ciekawie przyglądających się naszemu pochodowi z flagami i zniczami. Gdy pod tablicą Oli zaczęliśmy śpiewać „Boże, coś Polskę...” kilku młodych, dobrze wystrzyżonych ludzi, zaczęło głośno rechotać...
Bloger opisuje również, przy jakich okazjach zdarzało mu się śpiewać tę pieśń i jak wtedy reagowali na nią ludzie.
Po zwolnieniu Marysieńki z internowania, razem z jej koleżankami, ze ś.p. Anią Walentynowicz, i trzystutysięcznym tłumem śpiewałem ten hymn pod Jasną Górą. I łzy mi szły z oczu. Później na demonstracjach, wiecach... Nikt nigdy się nie śmiał. Ani komuniści, ani zomowcy, ani kibice, ani gapie – nikt. Teraz są tacy, co rechoczą.
Dlaczego młodzi ludzie tak reagują? Według Jana Maka, wynika to z ich kompleksów.
Potrzeba nam jakiegoś Gogola, który pokazałby nam, jak teraz wyglądamy. Tak bardzo chcemy być Europejczykami, tak bardzo doskwiera nam kompleks prowincji, że sami nie widzimy, jak prowincjonalnie się zachowujemy, wypierając się tradycji, dumy narodowej, wstydząc się cech odróżniających nas od innych. Śmiejemy się z tych cech, rechoczemy, i sądzimy, że to zrobi z nas obywateli Europy.