Cała nadzieja w klęsce

W jesiennych wyborach kibicuję Tuskowi. Nie dlatego, że rządzi dobrze, bo to rządy fatalne. Kibicuję dlatego, że biorąc pod uwagę wszystkie możliwe powyborcze scenariusze, najbliższe cztery lata są już i tak stracone

Publikacja: 18.05.2011 09:32

Cała nadzieja w klęsce

Foto: W Sieci Opinii

 

Scenariusz pierwszy: Platforma wygrywa zdecydowanie i bierze wszystko. Scenariusz na dłuższą metę nie taki zły, bo Platforma dostanie cztery baaaardzo długie lata na rządzenie w warunkach, które sama sobie w mijającej kadencji zafundowała. Będzie musiała się zmierzyć – sama samiuteńka – i z długiem publicznym, i z klęską służby zdrowia, i – to akurat najszybciej – z wielce prawdopodobną kompromitacją EURO2012. Nie będzie już na kogo zwalić, bo i prezydent swój, i wszystkie instytucje przejęte, i rządy PiSu dawno już zapomniane. Wszystko to, czym w obecnej kadencji tłumaczyła swoje błędy i zaniechania, zniknie, i po raz pierwszy przyjdzie Tuskowi rządzić wyłącznie na własne konto. Premier wyznający filozofię „tu i teraz” powinien dostać szansę „własnoustnego” konsumowania owoców takiej polityki. Scenariusz ten ma jednak poważną wadę (oprócz, rzecz jasna, zostawienia kraju na pastwę nie mającej już dzisiaj żadnych zahamowań partii władzy) – SLD upasie się przez te cztery lata wystarczająco, żeby w 2015 dojść do władzy (samodzielnie, lub jako równy już partner w koalicji z mocno osłabioną ośmioletnimi rządami Platformą), a to zdecydowanie zbyt duże ryzyko.

 

Scenariusz drugi: PiS wygrywa i tworzy koalicję z SLD. Nie wierzę, że PiS ma choćby minimalne szanse na samodzielne rządy, nie wierzę też w PO-PiS, a do ewentualnej koalicji z PSL zabraknie mandatów. PiSowi pozostanie więc tylko koalicja z SLD. O ile SLD zdecyduje się na takie ryzyko. A żeby się zdecydowało, trzeba mu będzie dużo, o wiele za dużo dać. W obecnej sytuacji wspólne rządy PiS i SLD to najgorsze, co się może po wyborach wykluć. Przy dzisiejszej sporej sile SLD dominacja PiSu w koalicji byłaby niewielka. SLD miałby nie tylko wystarczająco dużo mandatów, ale też dodatkowe argumenty (niechęć własnego elektoratu do PiSu i związana z tym konieczność uzasadnienia przed nim „trefnej” koalicji jak największymi zyskami), aby wyszarpać z tej koalicji na tyle dużo, żeby przestała mieć ona jakikolwiek merytoryczny sens dla kogoś, komu nie wystarczy samo odebranie władzy Platformie.

Bo czy z koalicji PiS-SLD może wyjść coś sensownego? Być może, ja jednak sobie tego nie umiem wyobrazić, a obawiam się, że sama satysfakcja ze słusznie ukaranej arogancji Platformy nie wystarczy mi na całą kadencję. Targi o stanowiska i ustawy, rezygnacja z projektów niestrawnych dla koalicjanta, a gdzieś pod koniec pierwszego roku rządów (lub przy pierwszym poważniejszym kryzysie) - wzajemne oskarżenia, może nawet spektakularny rozpad koalicji (której przecież nie będzie spajać absolutnie nic poza władzą) i przyspieszone wybory, które znowu wygra Platforma, szybko – zbyt szybko – wracając do władzy, sama lub z SLD. Rządy z SLD to dla PiSu najlepszy sposób na samounicestwienie, nie tylko nie zdoła nic zrobić (Platforma będzie przecież miała jeszcze weto prezydenta), nie tylko się ubrudzi rządami z takim partnerem (rządy z Lepperem pokazały, że nie jest to cena warta płacenia), nie tylko wreszcie pozwoli na siebie zwalić wszystkie błędy Tuska (klęska EURO czy zapaść finansów publicznych i tak zostaną zapisane na konto PiSu, nawet jeśli będą konsekwencją działań i zaniechań obecnego rządu), to jeszcze spowoduje kolejny wybuch histerii w antypisowskich środowiskach.

Jej przedsmak już mamy, wypowiedź Świdy-Ziemby o Kaczyńskim, który po dojściu do władzy zamknie Tuska, najlepiej świadczy o kondycji emocjonalnej, w jakiej są oświecone salony, a do wyborów przecież jeszcze kilka miesięcy. Myślę o tym z przerażeniem, mając w pamięci lata 2005-2007. Kumulacja zapaści finansów państwa i antykaczystowskiej histerii to zbyt wybuchowa mieszanka.

 

Scenariusz trzeci: Platforma wygrywa, ale nieznacznie i rządzi z SLD. I to jest chyba scenariusz optymalny, niestety. Cztery kolejne lata rządów Platformy, do tego zmuszonej do dobrania sobie SLD w charakterze koalicjanta i wspólnego sprzątania po kadencji zmarnowanej na bezsensowną walkę z Kaczyńskimi. Cztery lata, przez które zdąży do reszty przeminąć chłopięcy urok premiera, na zmianę straszącego PiSem i czarującego swoją kondycją w biegach długodystansowych. Cztery lata, w ciągu których wypali się także potencjał SLD jako ewentualnej alternatywy dla Platformy. Cztery lata, w ciągu których nie mający na siebie pomysłu PiS będzie miał okazję – będzie musiał – na nowo się  wymyślić i znaleźć taką formułę bycia w opozycji, która umożliwi w 2015 roku wygranie wyborów, tak, żeby coś z tego zwycięstwa wynikało. A trzeba pamiętać, że będzie to rok wyborów podwójnych, co samo w sobie daje więcej możliwości. Nic nie poradzę, ale jedyny sensowny powyborczy scenariusz, jaki mi się układa, to przedłużenie rządów Tuska na kolejne cztery lata, najlepiej w koalicji z SLD, każdy inny daje Platformie szansę ucieczki przed odpowiedzialnością i wzmacnia SLD. Paradoskalnie więc, jedyna nadzieja PiSu na zatrzymanie Platformy, to dać jej rządzić dalej, najlepiej z premierem Tuskiem, w koalicji z SLD. Zwariowałam? ?

Scenariusz pierwszy: Platforma wygrywa zdecydowanie i bierze wszystko. Scenariusz na dłuższą metę nie taki zły, bo Platforma dostanie cztery baaaardzo długie lata na rządzenie w warunkach, które sama sobie w mijającej kadencji zafundowała. Będzie musiała się zmierzyć – sama samiuteńka – i z długiem publicznym, i z klęską służby zdrowia, i – to akurat najszybciej – z wielce prawdopodobną kompromitacją EURO2012. Nie będzie już na kogo zwalić, bo i prezydent swój, i wszystkie instytucje przejęte, i rządy PiSu dawno już zapomniane. Wszystko to, czym w obecnej kadencji tłumaczyła swoje błędy i zaniechania, zniknie, i po raz pierwszy przyjdzie Tuskowi rządzić wyłącznie na własne konto. Premier wyznający filozofię „tu i teraz” powinien dostać szansę „własnoustnego” konsumowania owoców takiej polityki. Scenariusz ten ma jednak poważną wadę (oprócz, rzecz jasna, zostawienia kraju na pastwę nie mającej już dzisiaj żadnych zahamowań partii władzy) – SLD upasie się przez te cztery lata wystarczająco, żeby w 2015 dojść do władzy (samodzielnie, lub jako równy już partner w koalicji z mocno osłabioną ośmioletnimi rządami Platformą), a to zdecydowanie zbyt duże ryzyko.

Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Start Stanowskiego w wyborach to dobra wiadomość dla Nawrockiego. Dla kogo zła?
Materiał Promocyjny
Jaką Vitarą na różne tereny? Przewodnik po możliwościach Suzuki
Publicystyka
Artur Bartkiewicz: Lewica z PiS-em? A czemu nie?
Publicystyka
Roman Kuźniar: Europa potrzebuje moralnego uzbrojenia
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Duda i Tusk szkodzą Polsce stając po złej stronie Netanjahu
Materiał Promocyjny
Warta oferuje spersonalizowaną terapię onkologiczną
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Wyjątkowa jednomyślność Dudy i Tuska w sprawie Netanjahu
Materiał Promocyjny
Psychologia natychmiastowej gratyfikacji w erze cyfrowej