Stracona szansa Polski

Francja i Wielka Brytania dzięki libijskiej misji odzyskują blask dawnych mocarstw. Polska, pozostając na uboczu, popełniła błąd i robi dobrą minę do złej gry

Publikacja: 02.09.2011 21:39

Debata w Paryżu poświęcona sytuacji sw Libii

Debata w Paryżu poświęcona sytuacji sw Libii

Foto: AFP

Premier Wielkiej Brytanii David Cameron wyśmiał „kanapowych generałów", którzy podważali sens brytyjskiej operacji w Libii. Wielka Brytania, biorąc na barki spory ciężar misji, udowodniła, że mimo cięć w budżecie wojskowym pozostaje militarną i polityczną potęgą. Sukces świętują też Francuzi. Dla prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego udział w misji to wyjątkowa szansa na wzmocnienie pozycji kraju.

Francja się chełpi, że nie poparła interwencji w Iraku będącej pasmem błędów, ale gdy sama stanęła na czele operacji militarnej, ta zakończyła się sukcesem. Co prawda to Amerykanie przeprowadzili połowę nalotów na siły Kaddafiego, ale pozostają w cieniu i pozwalają innym święcić triumf. A ojców sukcesu jest wielu. W misji wzięły udział m.in. Belgia, Kanada, Dania, Włochy, Norwegia, Katar i Hiszpania... w sumie 17 krajów.

Polska mimo nalegań sojuszników, by udzieliła im wsparcia, stanęła na uboczu. Kiedy francuskie mirage i brytyjskie typhoony atakowały siły Kaddafiego, a samoloty hiszpańskie, norweskie czy holenderskie pilnowały strefy zakazu lotów, polskie F16 traciły paliwo, latając nad lot- niskiem w Krzesinach.

„Polska przyjęła stanowisko o pełnym zaangażowaniu, jeśli chodzi o pomoc humanitarną dla Libii i działania po zakończeniu konfliktu zbrojnego na rzecz odbudowy gospodarki i lepszego ustroju" – tłumaczył w czwartek premier Donald Tusk na paryskiej konferencji poświęconej odbudowie Libii. Trudno jednak nie dostrzec, że Polska popełniła poważny błąd w ocenie sytuacji.

Do tej pory strategicznym celem Polski było wzmocnienie dwóch filarów, na których opiera się bezpieczeństwo naszego kraju: NATO i UE. Pozycję w NATO i nasz sojusz z USA miał wzmocnić udział polskich żołnierzy w Iraku. Dzięki misji irackiej polska armia ma kilkanaście tysięcy żołnierzy, którzy potrafią w warunkach bojowych współpracować z najpotężniejszą armią świata. Widoczność Polski na arenie międzynarodowej miała zapewnić własna strefa. Polskie zaangażowanie często jest jednak uważane za porażkę, bo nie potrafiliśmy wykorzystać wzmocnienia swojej pozycji do zdobycia intratnych kontraktów.

Kolejnym krokiem na drodze umacniania Polski w NATO miała być misja w Afganistanie. Polska wysłała siódmy co do wielkości kontyngent na ponad 40 krajów. Aby się pokazać, również nieco na wyrost objęliśmy własną strefę.

Polska uchodzi też za jedno z państw najaktywniej zabiegających o stworzenie wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony w UE. Decyzja w sprawie Libii wskazuje więc na  całkowitą zmianę myślenia o bezpieczeństwie albo na  błędną ocenę sytuacji. Interwencja została poparta przez Ligę Arabską, nie była więc tak kontrowersyjna jak misja w Iraku i Afganistanie. Angażując się w Libii, mogliśmy dołączyć do grona krajów NATO i UE, które pokazały, że są w stanie przeprowadzić skuteczną operację wojskową, wziąć udział w politycznej rekonstrukcji kraju i jeszcze czerpać z tego biznesowe korzyści.

Nie uczestnicząc w libijskiej misji, straciliśmy niepowtarzalną okazję przećwiczenia lotnictwa w warunkach bojowych. Tajemnicą poliszynela jest, że Polska nie potrafi w pełni wykorzystać potencjału 48 myśliwców F16. Zmienić to mają wspólne szkolenia z Amerykanami, którzy będą rotacyjnie przylatywać do Polski. Chociaż misją kierowało NATO, Polska mogła udowodnić, że zależy jej na wspólnej polityce bezpieczeństwa i obrony UE, bo operacja w Libii chroniła głównie interesy Europy.

Rząd podkreśla, że pierwszym poważnym politykiem europejskim, który pojechał do stolicy powstańców Bengazi, był szef MSZ Radosław Sikorski. A także, że jesteśmy jednym z pierwszych krajów, które ponownie wysłały do Libii swojego ambasadora. Podobno nasze zaangażowanie w Libii jest oceniane przez partnerów za wystarczające. Szef dyplomacji uspokaja, że mamy dobre relacje z libijskimi władzami i rozmawiamy o udziale naszych firm w odbudowie kraju. Wszystko to na tle straconych okazji wygląda jednak mizernie. Nawet nasz główny atut, czyli pomoc humanitarna dla Libii to jedynie milion złotych, czyli 330 tys. dol. Turcja dała 300 milionów dolarów.

Premier Wielkiej Brytanii David Cameron wyśmiał „kanapowych generałów", którzy podważali sens brytyjskiej operacji w Libii. Wielka Brytania, biorąc na barki spory ciężar misji, udowodniła, że mimo cięć w budżecie wojskowym pozostaje militarną i polityczną potęgą. Sukces świętują też Francuzi. Dla prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego udział w misji to wyjątkowa szansa na wzmocnienie pozycji kraju.

Francja się chełpi, że nie poparła interwencji w Iraku będącej pasmem błędów, ale gdy sama stanęła na czele operacji militarnej, ta zakończyła się sukcesem. Co prawda to Amerykanie przeprowadzili połowę nalotów na siły Kaddafiego, ale pozostają w cieniu i pozwalają innym święcić triumf. A ojców sukcesu jest wielu. W misji wzięły udział m.in. Belgia, Kanada, Dania, Włochy, Norwegia, Katar i Hiszpania... w sumie 17 krajów.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości