W wywiadzie dla Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Warzecha mówi:

Konserwatysta jest po prostu konserwatystą, niezależnie od tego czy jest politykiem, historykiem, publicystą, czy przedsiębiorcą. Jest to kwestia poglądów, podejścia do roli państwa, do roli jednostki w państwie, do roli narodu. Mogę się określić mianem konserwatywnego publicysty, ale przede wszystkim jestem konserwatywnym liberałem po prostu jako człowiek. (…) Sądzę, że gdy mówi się w Polsce o mediach lewicowo-liberalnych,  to słowo "liberalne" rozumie się po amerykańsku, co w Europie interpretuje się po prostu jako "lewicowe". Gdy ja mówię o liberalizmie, mam na myśli głównie liberalizm gospodarczy. Mamy tu zatem do czynienia z pomieszaniem pojęć. Można być konserwatywnym liberałem lub liberalnym konserwatystą i nie ma w tym dla mnie żadnej sprzeczności.

Warzecha kontynuuje:

Podobnie jest z tematami obyczajowymi, które wywołują często niezdrowe emocje: związki partnerskie, aborcja, sytuacja osób homoseksualnych definiują nas cywilizacyjnie, choć zarazem w polskiej sytuacji są to często tematy zastępcze. Trzeba umieć tak balansować, żeby nie dać się wmanewrować tym, którzy chcieliby nimi przykryć rzeczywiste problemy, ale zarazem nie pomijać ich zupełnie. Rolą konserwatywnego publicysty jest bowiem także przypominanie, dlaczego przyjęliśmy takie, a nie inne rozwiązania i że wynikają one z wyboru cywilizacyjnego, którego dokonała Polska, wchodząc pod koniec X wieku do kręgu kultury zachodniej.