Błędem jest nadmierne przywiązywanie do słów Jarosława Kaczyńskiego, komentowanie wszystkiego. Są dwa powody, by tego nie robić. Po pierwsze, on nie traktuje wywiadów śmiertelnie poważnie, lubi sobie w nich coś chlapnąć. Potem zwykle się zaczyna: analizy, rwanie włosów z głowy, politolodzy zastanawiają się nad zmianami linii programowej PiS, a wszystko w tonacji bardzo serio. Tymczasem dla Kaczyńskiego to tylko wywiady, choć powinien wiedzieć, że każde jego słowo będzie rozdymane do nieprawdopodobnych rozmiarów. W końcu gdyby w wywiadzie Kaczyński powiedział „Litwo, ojczyzno moja, ty jesteś jak zdrowie”, to zarzucono by mu, że jest rewanżystą i żąda odbicia Wilna! Choć brzmi to jak żart, mówię to śmiertelnie poważnie. Do takiego obłędu doszliśmy i naprawdę nie warto analizować każdego jego słowa na sto sposobów.
I dodaje:
Drugi powód jest taki, że sezon polityczny się kończy i wszystko odżyje dopiero we wrześniu. Ale nawet wtedy będziemy musieli pamiętać, że nie ma żadnych wyborów na horyzoncie. Pierwsze będą dopiero w 2014 roku. No chyba, że spadnie meteoryt tunguski w postaci kompletnej zapaści gospodarczej, gigantycznego kryzysu, rozpadu Unii Europejskiej czy rewolucji na ulicach. Jeśli jednak nie, to musimy czekać dwa lata, podczas których politycy będą raczyli nas przeróżnymi tezami.
Mazurek mówi także o stosunku PiS do Solidarnej Polski:
Obrazuje go znana strategia kija i marchewki. Raz, przy okazji jakiejś rocznicy, świąt lub wizyty papieża ogłaszamy pojednanie. Nie chcecie? To znów pójdzie kilka złośliwości. Potem znów pojednanie i tak to się potoczy do wyborów europejskich za dwa lata. To będzie prawdziwe „sprawdzam”. Do tamtego czasu wszystko będzie teatrem skierowanym do nas, widzów. Warto więc śledzić wydarzenia polityczne, ale nie warto przeceniać ich znaczenia.