Z kolei „stały czytelnik z Wrocławia”, Kamil Jasion był wyraźnie zaniepokojony:
Nasze państwo sporo pieniędzy publicznych pompuje w Krytykę Polityczną, tygodniki Wspierające politykę rządową mogą liczyć na szczodrość firm, którym dobrze mieć po drodze z władzą. Pana pismo, jako jedno z nielicznych, podąża w przeciwnym kierunku, można by rzec - płynie pod prąd i władzę - tam gdzie należy - krytykuje.
Chciałbym się upewnić, czy w związku z tym tygodnik nie ma problemów ze znalezieniem podmiotów chcących się w „Uważam Rze” reklamować i - jakby nie patrzeć - działalność niepokornego pisma przez to finansować? Na początku Waszej działalności miałem o to spore obawy, tym bardziej, że Czytelników nie zawsze musi przybywać.
Lisicki odpowiadał:
Łatwo zauważyć, że „Uważam Rze” wciąż ma mniej reklam, niż jego gorzej sprzedający się konkurenci. Częściowo wynika to z przyczyn obiektywnych: nowemu pismu jest na rynku trudniej, musi udowodnić, że nie jest efemerydą, musi zdobyć zaufanie reklamodawców. Ale nie mam wątpliwości, że mniej reklam może być też efektem dwóch rzeczy: krytycznego stosunku do władz - stąd mniej ogłoszeń spółek skarbu państwa oraz niechęci do ideologii postępu, co nie podoba się niektórym firmom, które zamiast troszczyć się o klientów wolą wychowywać Polaków w duchu różnych lewackich ideologii. Ale nawet z mniejszą ilością reklam radzimy sobie całkiem nieźle.
A Mariusza Feledyna intrygowały szanse na przegraną PO w wyborach w kontekście wsparcia w mediach tzw. mainstreamowych.