Na pewno wielu rzeczy.
Ciekawych?
O tym, jak głęboka jest jego wiedza, świadczą rzucane niby mimochodem nazwiska bardzo znanych autorytetów ze świata polityki czy mediów, które były współpracownikami SB, ale kupiły sobie nietykalność, idąc na współpracę z UOP.
Znasz te elektryzujące nazwiska?
Nie wszystkie, ale i tak nigdy ich nie ujawnię. Bardzo przepraszam, ale nie jestem szaleńcem.
(…) Jednocześnie on mi mówi, że gdyby w 1990 roku poszedł na współpracę z UOP, to dziś sam chodziłby od studia do studia telewizyjnego i pouczał: „Rymanowski, wy prowadzicie kraj ku przepaści!", tak jak kilku innych.
Wierzysz mu w to?
Że są tacy agenci? Oczywiście, tak samo jak oczywiste jest, iż nie opublikuję ich nazwisk. Powtórzę: każdy proces bym przegrał.
Są pytania, których nie mogę ci zadać, bo tak się umówiliśmy...
(śmiech) A co chcesz przez to powiedzieć?
Nic, ja tylko dzielę Polaków i podpalam kraj, bo moja przemiana była nieautentyczna.
No właśnie, sączysz jad...
Rymanowski zauważa, jak SB po złamaniu Molki umożliwiła dotychczasowemu średnio utalentowanemu spiskowcowi karierę:
Przewoził bibułę na trasie Warszawa – Gdańsk, a po zwerbowaniu czuł się bezpieczny, nikt go nie zatrzymywał, nie wpadał, a potrafił wracać do Trójmiasta z wielkim plecakiem wypchanym książkami. Sam miał zresztą gigantyczną bibliotekę literatury niezależnej, był inteligentny, oczytany, a do tego sprawny i skuteczny, więc znajomi z podziemia kupili go jako konspiratora. A ponieważ miał coraz więcej coraz ważniejszych znajomych, to robił karierę także w strukturach SB. Oni szybko zobaczyli, że to perła, diament, facet, który ma predyspozycje, żeby być ubekiem.
I dodaje:
Największą szychą, na którą donosił, był Lech Kaczyński. To były czasy, gdy Borusewicz jeszcze się ukrywał, więc robotą konspiracyjną na powierzchni kierowali Kaczyński i Krzysztof Dowgiałło, późniejszy poseł OKP, autor słów do „Janek Wiśniewski padł". Molka odbierał od Kaczyńskiego pieniądze. Przy okazji opowiedział, że miał on reputację kryształowo uczciwego, więc czasami padał ofiarą mniej fundamentalnych współpracowników, którzy przekazując pieniądze na sam dół, potrafili sobie troszkę z tego uszczknąć, choćby marne 100 dolarów, które przy tamtym przeliczniku… (…) Zaprzyjaźnił się z Janem Lityńskim, wypił z nim niejedną butelkę wódki i wymieniał się płytami. Donosił na historyka Andrzeja Paczkowskiego, nieżyjących Grażynę Gęsicką i Przemysława Gosiewskiego, otarł się o Wałęsę. Przyjaźnił się z Grzegorzem Biereckim, choć pan senator (…) teraz się tego wypiera. Systematycznie donosił na swych znajomych jeszcze z lat 70. – Halla, Borusewicza czy kolegę z liceum Arama Rybickiego.