Nie ma chyba większej rozrywki dla niektórych światłych, nieposługujących się stereotypami lewicowych publicystów, niż teatralne ubolewanie nad stanem umysłu mitycznej "polskiej prawicy". Niewątpliwie, bardzo szlachetna to rozrywka, również dla postronnego obserwatora, szczególnie kiedy zauważy, że publicyści ci stanowią odbicie lustrzane tego, nad czym sami ubolewają.
Weźmy na przykład dzisiejszy tekst Jacka Żakowskiego w "Gazecie Wyborczej", który na niezwykle reprezentatywnych przykładach chuliganów, Jarosława Gowina i Tomasza Terlikowskiego buduje obraz rzeczonej "polskiej prawicy"
Tomasz Terlikowski ma rację, pisząc, że "gdyby Franciszek chciał rzeczywiście cokolwiek zmieniać (...), nie opowiadałby o tym na pokładzie samolotu". To wynika z Katechizmu Kościoła Katolickiego. Art. 936 KKK wyraźnie stanowi, że papież jest "pasterzem całego Kościoła tu, na ziemi". Na ziemi - a nie w powietrzu!
- żartuje sobie na początek Żakowski, uprzedzając jednak swoich czytelników, że powyższy wywód żartem wcale nie jest bo:
Polska prawica tak dziś ma, że gotowa jest wykonywać najdziksze myślowe fikołki, byle zaznaczyć swoją prawicowość, czyli głównie wsteczność