Reklama

Kaczyński zaszkodził rodzinie

Prezes PiS kompromituje rozsądny postulat bonu wychowawczego. Zgłaszana przez niego propozycja 500 zł na dziecko z UE jest nieprzygotowana i nieprzemyślana.

Publikacja: 23.01.2014 22:00

Bartosz Marczuk

Bartosz Marczuk

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala Waldemar Kompala

Jarosław Kaczyński wystąpił w tym tygodniu z propozycją wsparcia rodzin. Mnoży się tu od błędów, niedopowiedzeń, znaków zapytania. Dziwi, że lider opozycji i być może przyszły premier zgłasza tak mgliste propozycje. Powstaje pytanie, kto mu doradza i dlaczego tak marnie.

Jak czytamy na stronie PiS „dla zażegnania kryzysu demograficznego UE powinna prowadzić wspólną politykę prorodzinną. W jej ramach w Polsce na każde dziecko przypadałoby 500 zł miesięcznie". I dalej: „wyliczenia z grubsza wskazują, że na tę politykę trzeba by było wydać około 20 mld euro rocznie", a „w polskim budżecie tych 50 mld zł, bo tyle na to mniej więcej potrzeba, trudno byłoby zdobyć".

Wszystko, co mówi lider opozycji, to magma. Zacznijmy od początku. UE nie reguluje polityki demograficznej. Kraje mają różną sytuację ludnościową i specyfikę, mogą więc używać różnych narzędzi w polityce rodzinnej. Powinniśmy tu raczej bronić tej wolności, by Bruksela nie wtrącała się w naszą politykę.

Prezes Kaczyński musi też zdawać sobie sprawę, że w nowym budżecie 2014–2020 jego propozycja jest nierealna. Negocjacje nowego budżetu UE były bardzo ciężkie i trudno oczekiwać, że teraz kraje Wspólnoty znów je „otworzą".

Trudno ponadto zrozumieć postulat, by wszystkie kraje UE wypłacały akurat 100 euro na dziecko. Istnieją olbrzymie różnice w zamożności poszczególnych krajów, w dodatku część państw płaci dziś tyle samo lub więcej. W Niemczech wynosi on ponad 700 zł miesięcznie, a w Wlk. Brytanii 450 zł.

Reklama
Reklama

Nie bardzo wiadomo, skąd lider PiS wziął wyliczenia. Najpierw mówi o 20 mld euro rocznie w skali całej UE, czyli 80 mld zł. I dodaje, że dla Polski wprowadzenie takiego bonu oznaczałoby ok. 50 mld zł. Jak to możliwe, by 37 mln Polska, której ludność w UE stanowi 7 proc. populacji, mogła zagospodarować ponad 62 proc. całej pomocy?

Idea świadczenia pieniężnego adresowanego do rodzin coraz częściej pojawia się w debacie publicznej. Ma wiele zalet: trafia bezpośrednio do rodzin, jest wyrazem zaufania do rodziców, jest prosta, bo nie trzeba weryfikować prawa do świadczenia. Co najważniejsze – realnie pomaga rodzinom i obniża główną barierę w decyzji o posiadaniu potomstwa, na którą skarżą się Polacy, tj. niskie bezpieczeństwo materialne.

Dlatego szkoda, że prezes PiS, zgłaszając tę propozycję, naraża ją na wyśmianie. Skrytykowała ją już np. Konfederacja Lewiatan, porównując w oświadczeniu pomysł PiS do chęci ofiarowania Niderlandów przez Zagłobę.

Jeśli szef PiS faktycznie myśli o powszechnym świadczeniu dla rodzin, powinien zgłosić lepiej przemyślany postulat. Na początku można zastanawiać się nad wprowadzeniem świadczenia dla dzieci dwu- i trzyletnich. Wypełniłoby to „lukę" między rocznym urlopem macierzyńskiego a osiągnięciem wieku przedszkolnego. To kosztowałby ok. 4 mld zł rocznie i jest ono w „zasięgu" możliwości finansowych. Zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę naszą sytuację demograficzną i kontrowersyjną – z punktu widzenia finansowego i oczekiwań społecznych – akcję popularyzacji żłobków.

Publicystyka
Marek A. Cichocki: Czy dla europejskiej prawicy MEGA to dar niebios?
Publicystyka
Juliusz Braun: Media publiczne raczej po staremu
Publicystyka
Roman Kuźniar: Strategia predatora, czyli jak USA zmieniają swoje podejście do wojny
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Nawrocki przegra z łańcuchem?
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nieoczekiwany sojusz prezydenta Nawrockiego i Konferencji Ambasadorów RP
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama