Jest wczesna wiosna. Polityczne salony elektryzują doniesienia o swoistym porozumieniu między kandydatami prawicy i ich politycznymi zapleczami – a w praktyce tymi, których głos ma największe znaczenie w PiS i Konfederacji. Wszystko to dzieje się na długo przed głośnym wywiadem Sławomira Mentzena w Kanale Zero i na długo przed tym, gdy Mentzen zaczął tracić wizerunek polityka, który może realnie zagrozić Karolowi Nawrockiemu w walce o drugą turę. Tym bardziej zaskakujące były słowa, które usłyszeli dziennikarze. Politycy PiS przekonywali wówczas, że zawiązali pewnego rodzaju nieformalne porozumienie, mające pomóc wszystkim stronom przed pierwszą turą wyborów prezydenckich.
Czytaj więcej
Jak ujawnienie przez media sprawy drugiego mieszkania Karola Nawrockiego wpłynęło na poparcie dla...
Kilka miesięcy później – po szeroko komentowanej historii kawalerki Karola Nawrockiego i ataku, który przypuścił na Nawrockiego w tej sprawie Sławomir Mentzen – można odnieść wrażenie, że z owego paktu o nieagresji nie pozostało już nic. Co dalej z sytuacją na prawicy?
Wybory prezydenckie 2025: Pakt o nieagresji między PiS a Konfederacją miał pomagać obydwu stronom
Od początku kampanii prezydenckiej, a na pewno od momentu, gdy rozpoczął się sondażowy skok Sławomira Mentzena, politycy PiS w kuluarowych rozmowach podkreślali – co może wydawać się zaskakujące – że te wzrosty wcale im nie przeszkadzają. Mentzen, zajmując trzecie miejsce w sondażach, miał bowiem budować poparcie dla Nawrockiego na drugą turę, tak jak Paweł Kukiz w 2015 roku budował poparcie Andrzejowi Dudzie. Najprawdopodobniej stąd właśnie wziął się wspomniany nieoficjalny „pakt”. W praktyce było to porozumienie, które miało służyć obydwu stronom również w perspektywie wyborów w 2027 roku. I utrzymywało się bardzo długo – „Rzeczpospolita” opisywała, że nawet przejście do Konfederacji Łukasza Rzepeckiego, posła PiS w jednej z poprzednich kadencji, nie wywołało ataków na partię Mentzena i Krzysztofa Bosaka.