Co by nie mówić o jakości polskiej polityki, mamy w Polsce kilku niezwykle twardych - niemal niezatapialnych - mężów stanu. Są oni w stanie przetrwać każdą burzę i każdy skandal, który wokół nich wybucha, a nawet - w myśl słynnego powiedzenia Friedricha Nietzschego - wychodzą z nich jeszcze mocniejsi. Koronnym przykładem kogoś takiego jest szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz. Odkąd tylko wybuchła słynna afera taśmowa z udziałem jego i Marka Belki, Sienkiewicz pozostał niewzruszony. Jak skała, nie wydał z siebie choćby dźwięku wskazującego na to, że jego rozmowa - podczas której negocjował ratunek NBP dla rządu, po to, by Platforma zachowała władzę - była choćby w najmniejszym stopniu nieodpowiednia. Ten heroicznie twardy kurs Sienkiewicz utrzymał również i w dzisiejszym wywiadzie z "Gazetą Wyborczą" (inna sprawa, że pytań nie miał zbyt trudnych).
Ja pytałem prezesa Belkę o różne rzeczy jako eksperta. (...) To była rozmowa analityczna bez żadnego znaczenia i wagi! Rozpatrywanie różnych scenariuszy, a nie negocjacje. A nie miało to żadnego znaczenia, bo ustawa o NBP była już wcześniej przygotowana. Nie znałem szczegółów tej ustawy. Ale teraz wiem, że jej finał jest taki: możliwości działania NBP w takim przypadku są obwarowane surowymi warunkami. To kopia rozwiązań przyjętych przez Europejski Bank Centralny.
- powiedział Sienkiewicz. A skoro tak powiedział, to przypomnijmy, jak wyglądały te zupełnie hipotetyczne i "analityczne" nienegocjacje:
Sienkiewicz: (...) Brakuje pieniędzy w budżecie, cięcia są niewystarczające. I mamy osiem miesięcy do wyborów(...) i PiS ma czterdzieści trzy procent w sondażu CBOS-u.(...) czyli idziemy w taki wariant, w którym – nie czarujmy się – że tylko i wyłącznie ekonomika decyduje o ocenie stabilności kraju. Tylko wiemy, że to się skończy katastrofą, ponieważ zwycięstwo PiS-u oznacza ucieczkę inwestorów, pogorszenie się warunków finansowych i... parę innych kłopocików, ale to już, powiedzmy, takich wewnątrzpolskich. I to jest dokładnie taka sytuacja, w której trzeba podjąć decyzję, co my robimy z tym. Czy jest to moment na uruchomienie tego rodzaju rozwiązania, czy nie? Bo ja mam takie poczucie, że to jest wariant, OK, worst case scenario, ale on nie jest kompletnie hipotetyczny.
Belka: Ja bym wtedy... bo to oczywiście oznacza... bardzo istotną zmianę w statusie nie moim osobistym, bo ja to tam w ogóle, wiesz... Tylko tego...tej instytucji, którą kieruję. I ja, i ja wtedy mówię premierowi: „bardzo dużo jest możliwe". Mamy oczywiście tą pieprzoną Radę Polityki Pieniężnej (...) Ale ale! jesteśmy w stanie z nią zagrać. Ale wtedy moim warunkiem jest dymisja ministra finansów. Przychodzi nowy minister finansów, na razie nie muszę wam mówić o tym, kto by mógł być, ale takie nazwiska i tacy ludzie są w kraju. I wtedy zrobimy to, co trzeba (...)