Albo Janusz Piechociński jest politycznym geniuszem, albo w Polsce zachodzą zjawiska, których jeszcze nie udało się uchwycić i opisać ekspertom zajmującym się sceną polityczną.
PSL jest uznawany za jedyną w Polsce partię klasową. Dotąd przyjmowało się, że jego siła tkwi na wsi, gdzie jest wybierany głosami rolników. Próby, które podejmował Piechociński, budowy partii szerokiego centrum spełzały na niczym i były ignorowane.
Mało kto pamięta, że zanim powstała Polska Razem, to z PSL miały współpracować niedobitki po partii Polska Jest Najważniejsza. Elżbieta Jakubiak czy Paweł Kowal występowali nawet na konferencjach z ludowcami, ale nikt nie traktował tego poważnie. Choć (szczególnie w koalicji z PO) PSL przedstawia swoje konserwatywne oblicze, to w Polsce przez lata III RP przyjęło się, że to partia, która dostosuje się ideowo do każdego, byle tylko pójść po władzę.
Przez całą kadencję PSL zbierał jednak odrzuty z innych środowisk. Przyjął pierwszych uciekinierów z Twojego Ruchu, łowił w Solidarnej Polsce. Teraz zaś zasilił się dużo większą grupą współpracowników Janusza Palikota, a Piechociński zapowiada łowy po prawej stronie. Jako pierwszy wymieniany jest były poseł PO i Polski Razem John Godson.
To oznacza, że w PSL będą się ścierać nie tylko różne światopoglądy ideowe, ale również różne spojrzenia na gospodarkę, czy inne ważne kwestie, jak oświata, czy wymiar sprawiedliwości. W partii, która postawiła się w koalicji, bo sprzeciwiała się powstaniu komisji badającej rozwiązanie WSI znalazł się Artur Dębski, czyli poseł, bez którego sprawa ta nie zaistniałaby w Sejmie.