Rzeczpospolita: Prawie dziesięć lat temu wydał pan książkę „Pętle rozwoju". Opisane w niej problemy rozwiązywane przez rząd, w którym był pan wicepremierem, nie zniknęły. Czy mamy za sobą straconą dekadę?
Nie oceniam tego tak mocno. Polska, będąc od 2004 r. w Unii Europejskiej, w sumie dobrze sobie radzi. Ale też za nami dekada specyficznego modelu rozwoju, w którym ogromną rolę odgrywa unijne wspomaganie. Nadal gospodarczo rośniemy, choć wyraźnie wolniej. Ale nie wysililiśmy się, by rozwiązać poważne problemy, które już wcześniej zostały zdiagnozowane. Ba, często w dziedzinach opisanych w tej książce nastąpił regres. Każda próba naprawienia lub kontynuowania reform finansów publicznych, opieki zdrowotnej, ubezpieczeń społecznych, górnictwa jest blokowana. Nazywam to koleinowaniem zmian, koleinowaniem reform. Próbujemy budować nowe drogi, nowe tory, ale później wszystko wraca w stare koleiny. Reaktywność państwa, czyli myślenie o polityce państwa jako o reagowaniu na bieżące wydarzenia, w przewrotny sposób prowadzi nas do takiej retroaktywności, to znaczy, że zataczamy koło i wracamy do punktu wyjścia.