To niezwykle ciekawy komentarz. Przede wszystkim zawiera całkiem wprost tezę, że w Newport zawarto pewien kompromis. Otóż Niemcy nie zgodziły się na stacjonowanie w Polsce baz NATO, w zamian dając nam szpicę i „stałą rotacyjną" obecność wojsk sojuszu na naszym terytorium. Dlaczego? Berlin od wielu lat uważa, że – mimo kryzysu ukraińskiego – winny jest lojalność Moskwie w zamian za zgodę na zjednoczenie Niemiec i późniejsze rozszerzenie NATO. Natomiast Warszawa stoi na stanowisku, że sytuacja w ciągu ostatnich 25 lat zmieniła się tak diametralnie, że deklaracje nierozmieszczania w Polsce ciężkich oddziałów wojsk sojuszu nie mogą być dłużej zobowiązujące.
Tekst w „Süddeutsche Zeitung" można interpretować dwojako. Albo jako próbę zainicjowania wewnątrzpolskiej rozgrywki, albo jako sygnał wysłany Dudzie przez część niemieckich decydentów.
„Nie dajmy rozgrywać się niemieckiej gazecie" – napisał na Twitterze wicepremier i szef MON Tomasz Siemoniak w odpowiedzi na mój komentarz, że przecież nie ma istotnych różnic pomiędzy podejściem do tej sprawy prezydenta Dudy i byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego czy rządów Donalda Tuska i Ewy Kopacz.
Być może istnieją retoryczne różnice między Dudą a PO, ale nie one tu są najważniejsze. Próba wbicia klina w tej sprawie między te dwie największe siły polityczne w naszym kraju nie leży w polskim interesie.
Ale warto pamiętać, że „Süddeutsche Zeitung" to poważna monachijska gazeta, a autor tekstu Daniel Broessler to poważny dziennikarz. Dlatego też jego komentarz można traktować jako sygnał wysłany Dudzie i PiS przez wpływowe niemieckie kręgi, by był bardziej powściągliwy w retoryce, ponieważ Berlin może mieć problemy z akceptacją pewnych decyzji, jeśli będą one uzasadniane zbyt ostrą antyrosyjską retoryką.