Gry polityków w związku z imigrantami przypominają mi zabawę w zgniłe jajo, którą umilaliśmy sobie z kolegami czas na przerwach w podstawówce. „Jajem" mogła być śmierdząca szmata, trampek czy ogryzek. Kto został trafiony, stawał się „brudny" i by się „oczyścić", musiał szybko trafić fantem w kolegę. Przegrywał ten, kogo dzwonek na lekcję zastawał ze zgniłym jajem w ręce.
Tym razem dzwonek włącza nie woźny, ale Bruksela, bo tam zapadnie wkrótce decyzja o rozmieszczeniu w Polsce uchodźców z Syrii, Iraku czy Erytrei. Gra w zgniłe jajo polega tym razem na tym, by odium tej decyzji spadło na kogoś innego. Tak należy zrozumieć zabieg Ewy Kopacz, by zaprosić przedstawicieli opozycji na dyskusję o uchodźcach. Była to próba podzielenia się z nimi odpowiedzialnością za trudną decyzję. I właśnie dlatego liderzy opozycji odrzucili zaproszenie. W interesie opozycji jest to, by premier zostawiona była sama sobie z tą sprawą tuż przed wyborami parlamentarnymi. Widać bowiem wyraźnie, że sprawa uchodźców może się stać kluczowym tematem kampanii wyborczej i może zepchnąć na dalszy plan wszystkie przygotowane przez sztabowców strategie wyborcze.