Gry polityków w związku z imigrantami przypominają mi zabawę w zgniłe jajo, którą umilaliśmy sobie z kolegami czas na przerwach w podstawówce. „Jajem" mogła być śmierdząca szmata, trampek czy ogryzek. Kto został trafiony, stawał się „brudny" i by się „oczyścić", musiał szybko trafić fantem w kolegę. Przegrywał ten, kogo dzwonek na lekcję zastawał ze zgniłym jajem w ręce.
Tym razem dzwonek włącza nie woźny, ale Bruksela, bo tam zapadnie wkrótce decyzja o rozmieszczeniu w Polsce uchodźców z Syrii, Iraku czy Erytrei. Gra w zgniłe jajo polega tym razem na tym, by odium tej decyzji spadło na kogoś innego. Tak należy zrozumieć zabieg Ewy Kopacz, by zaprosić przedstawicieli opozycji na dyskusję o uchodźcach. Była to próba podzielenia się z nimi odpowiedzialnością za trudną decyzję. I właśnie dlatego liderzy opozycji odrzucili zaproszenie. W interesie opozycji jest to, by premier zostawiona była sama sobie z tą sprawą tuż przed wyborami parlamentarnymi. Widać bowiem wyraźnie, że sprawa uchodźców może się stać kluczowym tematem kampanii wyborczej i może zepchnąć na dalszy plan wszystkie przygotowane przez sztabowców strategie wyborcze.
Podobną strategię przyjął prezydent. Andrzej Duda krytykuje UE, która siłą chce Polsce narzucić obowiązkową kwotę uchodźców. Nie podejmuje zarazem żadnych kroków, które mogłyby sprawić, że to on będzie kojarzony ze zgodą na przyjęcie ich do Polski. Unika też spotkania z premier Kopacz, gdyż udział w konsultacjach może być potraktowany jako przyłożenie ręki do niepopularnej decyzji.
Podjęcie gry w zgniłe jajo jest racjonalne i może przynieść uczestnikom profity. Prezydent i PiS będą odsuwać od siebie problem przez pewien czas. Do wyborów może im się udać. Dla Platformy sprawa będzie trudniejsza, bo przed wyborami jakieś rozstrzygnięcie w Brukseli zapadnie, nawet jeśli ostateczną decyzję uda się odwlec o kilka miesięcy. Nie pomoże to PO w głosowaniu 25 października.
Jednak na dłuższą metę takie działanie może się okazać szkodliwe. I dla Polski, i dla PiS, i dla Andrzeja Dudy. Decyzję o o uchodźcach należy podjąć świadomie. Pytanie, czy powinien to robić wyłącznie odchodzący (jeśli wierzyć sondażom) rząd.
Jeśli PiS wygra wybory, również będzie musiał się z tym problemem zmierzyć, bo kryzys imigracyjny nie zniknie.