Szczególnie interesujące są te, które przedstawia w rozmowie z „Rzeczpospolitą” sekretarz generalny Rady Europy Thorbjorn Jagland. Norweski polityk zauważył, że w postkomunistycznych krajach Unii Europejskiej występuje niepokojąca prawidłowość: „Ci, którzy mają w danym momencie większość w parlamencie, chcą ją wykorzystać dla podporządkowania sobie innych instytucji państwa. A gdy przychodzi nowa większość, robi dokładnie to samo. Nie ma więc zgody, jak te fundamentalne dla państwa instytucje powinny rzeczywiście funkcjonować” - mówi Jędrzejowi Bieleckiemu.
Niewątpliwie ma na myśli nie tylko rządy PiS, ale i poprzedników, co pewnie im się nie spodoba (podobnie jak stwierdzenie, że nie dostrzega, iż w Polsce jest zagrożona demokracja).
Jagland dodaje: „W Norwegii, z której pochodzę, potrzebowaliśmy wielu dziesięcioleci, aby zbudować taki konsensus. (...) parlamentarna większość i opozycja zgadzają się co do podstawowych założeń konstytucji i tego, jak mają funkcjonować kluczowe instytucje państwa. Tu nie ma sporu! Polska też musi dojść do tego punktu”.
W mediach, nie tylko polskich, jest też co nieco o innym wizytującym Warszawę zagranicznym vipie, wiceprzewodniczącym Komisji Europejskiej Fransie Timmermansie. Ciekawe jest, co media wybijają w tytułach. W mojej gazecie „Bruksela ogłasza rozejm” (KE na najbliższe tygodnie wstrzyma procedurę ochrony praworządności wszczętą przeciwko Polsce).
Część mediów zachodnich wybija stwierdzenie, że punktem wyjścia do dialogu jest przestrzeganie zasad państwa prawa (czyli najpierw rząd musi opublikować orzeczenie TK z 9 marca). Tak czyni m.in. portal EUObserver i niektóre portale gazet angielskojęzycznych korzystające z depeszy agencji Reuters, w tym brytyjski tabloid „Daily Mail”. Podobny jest wydźwięk tekstu w dzienniku „Financial Times”, który przedstawia wizytę Timmermansa jako zwiększanie przez Brukselę nacisku na polski rząd, by wycofał się ze zmian dotyczących TK.