Jerzy Haszczyński o pokojowej Nagrodzie Nobla dla prezydenta Kolumbii

Nie z tego rejonu świata, nie z Ameryki Łacińskiej, spodziewaliśmy się tegorocznego laureata pokojowej Nagrody Nobla.

Aktualizacja: 07.10.2016 14:24 Publikacja: 07.10.2016 14:16

Jerzy Haszczyński o pokojowej Nagrodzie Nobla dla prezydenta Kolumbii

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Nie dostał jej nikt utożsamiany z problemami, które są najbardziej zauważane przez Europejczyków, a więc i norweskie jury - wojną w Syrii oraz uchodźcami. Co nie oznacza, że jest skandalem albo nawet błędem.

Prezydent Kolumbii dostał przecież nagrodę za wysiłki na rzecz pokoju. To klasyka noblowska, żywcem wyjęta z testamentu twórcy nagrody. Nikt nie podważy, że Juan Manuel Santos przez parę lat prowadził trudne negocjacje z dowództwem skrajnie lewicowej partyzantki FARC po to, żeby zakończyć wojnę. Jedną z najdłuższych wojen świata (ponad pół wieku), krwawą, okrutną, domową.

Dziwić może, że Santos dostał ją sam. Porozumienie zawarły dwie strony. To cecha prawdziwych porozumień, że nie zawiera się ich jednostronnie. A to chyba jest prawdziwe, skoro godne tak cennego wyróżnienia.

Na dodatek zazwyczaj nagrody za porozumienia pokojowe są dla obu stron, tak było choćby z Izraelczykami Icchakiem Rabinem i Szimonem Peresem oraz Palestyńczykiem Jaserem Arafatem.

Norweski komitet nie zaprosił na noblowskie salony dowódcy FARC, zwanego comendante Timochenko. To tak jakby uznał, że on jednak nie był naprawdę za pokojem, że zawarł porozumienie z Santosem tylko dlatego, że FARC było już za słabe, by dalej walczyć. I przyjął fantastyczne warunki porozumienia - prawie całkowity brak odpowiedzialności za zbrodnie. Partyzanci mają się przebrać w garnitury i stać politykami, którzy pewnie kiedyś przejmą władzę.
To, że porozumienie Santos-FARC nie przewidywało rozliczenia zbrodni, spowodowało, że odrzucili je w niedawnym referendum Kolumbijczycy (pisałem o tym tutaj).

A szok opinii międzynarodowej po odrzuconym referendum był zapewne głównym powodem przyznania Nobla prezydentowi Kolumbii. Komitet Noblowski chce skłonić Kolumbijczyków, by wszystko jeszcze raz przemyśleli. I robi to w delikatny sposób - nagradzając pozytywnego bohatera, a dowódcę mającej na sumieniu zbrodnie partyzantki pozostawiając z niczym.

Publicystyka
Pytania o bezpieczeństwo, na które nie odpowiedzieli Trzaskowski, Mentzen i Biejat
Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Brudna kampania, czyli szemrana moralność „dla dobra Polski”
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Jaka Polska po wyborach?
Publicystyka
Europa z Trumpem przeciw Putinowi
Publicystyka
Estera Flieger: Dlaczego rezygnujemy z własnej opowieści o II wojnie światowej?