Reklama

Sielski los bandyty z Polski

Mariusz O., skazany za współudział w zabójstwie Joe Van Holsbeecka na dworcu w Brukseli, pracuje z dziećmi i bez nadzoru jeździ rowerem w okolicach poprawczaka

Publikacja: 10.10.2008 05:39

Zabójstwo 17-letniego Holsbeecka 12 kwietnia 2006 roku przez zasztyletowanie w biały dzień bulwersowało Belgów przez wiele miesięcy. Sprawcami okazali się dwaj Polacy romskiego pochodzenia – 17-letni wówczas Adam G. i 16-letni Mariusz O. Belgijski nastolatek zginął, ponieważ nie chciał im oddać odtwarzacza MP3.

Dziennikarze „Le Soir” zbadali, jak w zakładzie poprawczym odbywa karę Mariusz O. To, co odkryli, wywołało nową falę wzburzenia. Przestępca uczy się i pracuje jeden dzień w tygodniu na edukacyjnej farmie w pobliżu poprawczaka w Braine-le-Chateau. Jeździ tam – przez nikogo niepilnowany – na rowerze, choć, zgodnie z przepisami, powinien być w tym czasie pod dozorem kuratora. Nic dziwnego, że nie ogranicza się do trasy poprawczak – farma. Mieszkańcy Braine-le-Chateau mówią, że jeździ sobie swobodnie po wiosce i innych miejscach.

Na farmie Mariusz O. na własne życzenie poznaje tajniki rolnictwa i ogrodnictwa. Okoliczni rodzice zaczęli protestować, bo odbywają się tam zajęcia edukacyjne dla dzieci z przedszkoli i szkół. – Czy nie mogli kazać mu pracować tam, gdzie nie ma naszych dzieci? – pytają oburzeni mieszkańcy.

Przy okazji wyszło na jaw, że kierownictwo farmy nie poinformowano, kim jest Mariusz O., gdy rozpoczął on tam pracę.

Jakby tego było mało, okazało się, że Guy Van Holsbeeck, ojciec zamordowanego Joego, był niedawno przypadkiem na tej farmie. – Dwa tygodnie temu, podczas przejażdżki na rowerze, podjechałem tam, żeby kupić masło i mleko. Gdybym na niego wpadł, to... – mówił, cytowany przez RTL. I pytał: – Gdzie jest kara dla człowieka, który został skazany jako sprawca, czy współsprawca, morderstwa mojego syna?!

Reklama
Reklama

Sprawa znów oburza Belgów, którzy wkrótce po zabójstwie Joe Van Holsbeecka przemaszerowali w wielkim marszu przeciw przemocy. Internauci przypominają, że powszechnie domagano się wtedy surowego ukarania obu bandytów. Ostatecznie jednak Adam G., który zadał śmiertelne ciosy, został skazany na 20 lat więzienia, a jego kompana Mariusza O. z powodu niepełnoletności skazano na zamknięcie w poprawczaku do ukończenia 20 lat.

Wielu Belgów pyta też, dlaczego Mariusz O. i Adam G. nie odsiadują kary w Polsce, gdzie z pewnością mieliby mniej komfortowe warunki. Na to pytanie we wrześniu odpowiedział adwokat Adama G., Frederic Clement de Clety. – Mój klient chce pozostać w belgijskim więzieniu, do którego się przyzwyczaił i gdzie nie napotyka żadnych problemów – wyjaśnił mecenas.

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora

[link=mailto:m.szymaniak@rp.pl]m.szymaniak@rp.pl[/link][/i]

Przestępczość
Nowe tropy ws. zamachu na plaży Bondi: Filipiny i Państwo Islamskie
Przestępczość
Nowe fakty o ataku na plaży Bondi. Napastnikami byli ojciec i syn
Przestępczość
Strzelanina na plaży Bondi w Sydney. Wzrosła liczba ofiar śmiertelnych po ataku na świętujących Chanukę
Przestępczość
Strzelanina na uniwersytecie w USA. Są ofiary
Przestępczość
Rosyjski naukowiec zatrzymany w Polsce. Powodem działania na Krymie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama