Zabójstwo 17-letniego Holsbeecka 12 kwietnia 2006 roku przez zasztyletowanie w biały dzień bulwersowało Belgów przez wiele miesięcy. Sprawcami okazali się dwaj Polacy romskiego pochodzenia – 17-letni wówczas Adam G. i 16-letni Mariusz O. Belgijski nastolatek zginął, ponieważ nie chciał im oddać odtwarzacza MP3.
Dziennikarze „Le Soir” zbadali, jak w zakładzie poprawczym odbywa karę Mariusz O. To, co odkryli, wywołało nową falę wzburzenia. Przestępca uczy się i pracuje jeden dzień w tygodniu na edukacyjnej farmie w pobliżu poprawczaka w Braine-le-Chateau. Jeździ tam – przez nikogo niepilnowany – na rowerze, choć, zgodnie z przepisami, powinien być w tym czasie pod dozorem kuratora. Nic dziwnego, że nie ogranicza się do trasy poprawczak – farma. Mieszkańcy Braine-le-Chateau mówią, że jeździ sobie swobodnie po wiosce i innych miejscach.
Na farmie Mariusz O. na własne życzenie poznaje tajniki rolnictwa i ogrodnictwa. Okoliczni rodzice zaczęli protestować, bo odbywają się tam zajęcia edukacyjne dla dzieci z przedszkoli i szkół. – Czy nie mogli kazać mu pracować tam, gdzie nie ma naszych dzieci? – pytają oburzeni mieszkańcy.
Przy okazji wyszło na jaw, że kierownictwo farmy nie poinformowano, kim jest Mariusz O., gdy rozpoczął on tam pracę.
Jakby tego było mało, okazało się, że Guy Van Holsbeeck, ojciec zamordowanego Joego, był niedawno przypadkiem na tej farmie. – Dwa tygodnie temu, podczas przejażdżki na rowerze, podjechałem tam, żeby kupić masło i mleko. Gdybym na niego wpadł, to... – mówił, cytowany przez RTL. I pytał: – Gdzie jest kara dla człowieka, który został skazany jako sprawca, czy współsprawca, morderstwa mojego syna?!