Jak pisze hiszpański dziennik „El Mundo”, uderza podobieństwo w sposobie odcięcia głów ofiarom, wśród których jest też mała dziewczynka. Wszystkie znaleziono poza tym w dwóch amazońskich prowincjach przy granicy z Peru, gdzie do dziś mieszkają Indianie z plemienia Sziwaro, których przodkowie słynęli z opanowanej do perfekcji sztuki preparowania głów.
Obcinali je swym wrogom tuż przy szyi, zdejmowali z czaszki skórę wraz z włosami, pozbywali się miękkich części (np. oczu), gotowali skórę w wywarze z ziół, żeby się skurczyła, po czym wypełniali ją gorącym piaskiem i długo suszyli. Gdy głowa osiągała rozmiar pomarańczy, zaszywali usta i oczy, po czym namaszczali ją mieszaniną olejków i ziół, by zapobiec rozkładowi.
Ten rytuał miał ich ustrzec od zemsty duchów zabitych nieprzyjaciół. Wierzyli też, że uwięziony w główce duch doda im sił. Dlatego nie obcinali głów byle komu. Musiał to być dzielny wojownik czy czarownik. Jego głowa była eksponowana, by plemię mogło nabrać pewności, że już mu nie zagraża.
Ostatni został oficjalnie poddany temu rytuałowi (w 1941 roku) przywódca Aszuarów, plemienia wchodzącego w skład grupy Sziwaro. Plemię poświęciło wodza, by położyć kres eksterminacji jego członków przez ekwadorską armię. Wydał go szwagier, to on zmniejszył jego głowę, by zapewnić współplemieńcom upragniony pokój.
Należący do plemienia Aszuarów Felipe Chumpi Jimpikit, prefekt prowincji Morona Santiago, na której terenie znaleziono ciała bez głów, zapewnia, że jeśli zbrodni dopuścili się autochtoni, zostaną osądzeni zgodnie z indiańskim prawem. „Byłoby to pospolite przestępstwo, pogwałcenie praw człowieka” – podkreśla w rozmowie z „El Mundo”.