Graniczący z USA meksykański stan Chihuahua, w którym leżą te dwa miasta, to pole bitwy konkurujących ze sobą karteli narkotykowych z Juarez i Sinaloa. Prowadzona przez nie wojna na śmierć i życie w zeszłym roku pochłonęła 2000 ofiar. 1600 zginęło w samym Mieście Juarez, które już wcześniej otaczała zła sława z powodu tajemniczych zabójstw setek młodych kobiet i dziewcząt. Wśród ofiar byli ludzie związani z biznesem narkotykowym, przypadkowi przechodnie i uczestnicy biesiad przerywanych seriami z broni maszynowej. I oczywiście policjanci i wojskowi postawieni przez prezydenta Felipe Calderona na pierwszej linii walki z handlarzami narkotyków. Ponad 36 000 ludzi w całym Meksyku, z których wielu kończy tak jak komendant Martin Castro. Przemoc związana z handlem narkotykami pochłonęła w 2008 roku 5700 ofiar. To znaczy, że ginęło więcej niż 15 ludzi dziennie. W tym roku nie jest lepiej. W samym Mieście Juarez - ponad 40 straciło życie w pierwszej połowie stycznia.
Jego mieszkańcy, którzy dawno przestali wierzyć, że obroni ich wojsko i policja, 17 stycznia 2009 roku mogli przeczytać w Internecie komunikat, przesłany także meksykańskim mediom. Samozwańcze Komando Obywatelskie Juarez (CCJ) zapowiada, że będzie likwidowało co 24 godziny jednego bandytę. „Lepiej zabić złego człowieka, niż gdyby miał nadal zatruwać nasz region” - przekonuje. Podany zostanie adres mailowy, na który można będzie zgłaszać „złych ludzi zasługujących na zamordowanie”. Komando zastrzega, że nie jest związane z żadną partią polityczną. Finansują je - jak twierdzi - lokalni przedsiębiorcy, padający ofiarą porwań dla okupu i wymuszeń, zdesperowani z powodu bezkarności przestępców. CCJ nie jest pierwszą organizacją próbującą wziąć sprawiedliwość w swoje ręce. W październiku w Mieście Juarez znaleziono zwłoki sześciu zastrzelonych mężczyzn w wieku od 20 do 30 lat. Pozostawiony przy nich plakat głosił: „Wiadomość dla wszystkich szczurów: będzie ciąg dalszy”. Inna grupa „Zjednoczeni Biznesmeni, Szwadron Śmierci” zamieściła podobne ostrzeżenie na YouTube.
- Nie będziemy tolerowali obecności tego typu anonimowych ugrupowań - mówi cytowany przez agencję Reuters Manuel Castillo, rzecznik stanowego rządu.
W Mieście Juarez pojawienie się samozwańczych mścicieli powitane zostało z nadzieją. - W ten sposób powstrzymają gangi, mafię. Ludzie wynoszą się stąd z powodu tak licznych zabójstw - mówi agencji Reuters 30-letni pucybut David Hinojosa.
- Reakcje ludzi są zrozumiałe, ale to nie jest właściwa droga rozwiązania problemu - mówi lokalny prawnik Andreu Rodriguez.