Dawne stacje rosyjskiego Łukoila w naszym kraju, odkupione przez austriacki fundusz inwestycyjny i działające pod logo Amic Energy, będą przygotowywać posiłki dla internautów – ustaliła „Rzeczpospolita”. Stacje – poza swoją podstawową działalnością – staną się swoistym zapleczem gastronomicznym, gdzie pod zamówienia online będą serwowane wybrane dania. Odbiorą je kurierzy i dostarczą do klientów, którzy kupili je przez aplikację. Zamawiający nawet nie będą wiedzieli, że ich posiłek powstał w stacyjnej kuchni. Amic działać będzie jako tzw. kuchnia-duch (z ang. ghost kitchen). Sprzedawać będzie dania na wynos pod markami tzw. wirtualnych restauracji (brandy istniejące tylko online, bez lokalu). Za tym nowatorskim pomysłem stoi FoodBandits. Jak podkreślają w poznańskiej spółce, to pierwsza tego typu współpraca w naszym kraju.
Nowy model biznesu
Jak się dowiedzieliśmy, idea kooperacji ze stacjami paliw sprawdziła się w trakcie trwających już od sześciu tygodni testów. Teraz start-up i Amic Energy rozszerzają współpracę o kolejne lokalizacje w całym kraju.
Czytaj więcej
Klienci zauważyli, że opakowania Ptasiego Mleczka znowu zrobiły się lżejsze, choć cena nie spadła.
FoodBandits, korzystając z sieci różnych lokali gastronomicznych, sprzedaje dania online m.in. pod takimi brandami jak: Bastardo Pasta (makarony z sosami), Los Hombros (dania meksykańskie) czy Wok'n'Roll (azjatyckie potrawy na bazie ryżu i makaronu ryżowego). Partnerzy nie muszą przyrządzać dań od zera – start-up przygotowuje składniki, daje niezbędne instrukcje i opakowania. Firma kierowana przez Jędrzeja Franka gotuje we własnej kuchni zlokalizowanej pod Warszawą – dania w jakości restauracyjnej są następnie rozsyłane do siedmiu centrów dystrybucyjnych i dostarczane do punktów partnerskich. Ten model biznesowy daje restauracjom dodatkowe źródło przychodów. – Rewolucjonizujemy branżę gastronomiczną i cieszę się, że dzięki partnerstwu z Amic Energy będziemy mogli dotrzeć jeszcze szybciej do klientów w całej Polsce z tą kuchenną rewolucją – dodaje współzałożyciel FoodBandits.
Rynek gastronomiczny nad Wisłą faktycznie przechodzi ostrą metamorfozę. Najpierw pandemia, a teraz galopująca inflacja i gospodarcze spowolnienie biją w branżę. Restauracje i lokale posiadające własne zaplecze kuchenne szukają sposobu na przetrwanie. Ratunkiem często okazuje się właśnie nowy trend, który stosunkowo niedawno dotarł nad Wisłę, czyli właśnie „ghost kitchen” (model ten – nazywany też „dark kitchen” – zbliżony jest do innej popularnej formuły „dark store”, czyli sklepu, który nie prowadzi sprzedaży produktów w lokalu, a jedynie w dostawach internetowych).
Czytaj więcej
Pandemia spowodowała, że zaczęliśmy częściej zamawiać posiłki do domu, nawet z miejsc, których nigdy nie widzieliśmy na własne oczy. Jednak wciąż dla większości klientów posiłek to okazja do wizyty w nowym miejscu.
Szacuje się, że blisko 30 proc. restauracji, barów i stołówek w Polsce świadczy usługi dostawy jedzenia, a niecały 1 proc. prowadzi wspomniane wirtualny usługi. Ten odsetek szybko rośnie. Na fali tej płynie także Rebel Tang – jeden z liderów branży „ghost kitchen” nad Wisłą – w ub.r. aż trzykrotnie zwiększył liczbę współpracujących z platformą kuchni. Obecnie sieć tej firmy liczy już 60 lokalizacji. Jak się dowiedzieliśmy, Rebel Tang (należą do niego takie marki jak np. ProKuratura, Rano Podano, Grube Pierogi i Vito Calzone) w 2023 r. zamierza ją potroić.
– Naszym kluczowym celem na ten rok jest utrzymanie dynamicznego rozwoju, ale przede wszystkim droga do rentowności – zaznacza Marek Cynowski, prezes Rebel Tang.
Firma tego byłego menedżera Poczty Polskiej stawia na szybką ekspansję, by wykroić sobie jak największy kawałek tego perspektywicznego rynku. A to kosztuje. W 2022 r. zdobyła 2 mln zł na rozwój od funduszu Freya Capital. Zespół wzmocnili też Aleksander Pałka, który wcześniej w AmRest pracował na stanowisku globalnego dyrektora takich „ghost kitchen” i wirtualnych brandów gastronomicznych, oraz Paula Bagińska związana ze Sfinks Polska.
Dwojaki efekt pandemii
Rebel Tang ruszył z biznesem w szczycie pandemii – w maju 2020 r. lockdowny były bowiem motorem napędowym dla branży „dark kitchen” – lokale mogły serwować dania tylko na wynos lub z dowozem. Od tego czasu trend umocnił się, a posiadanie stacjonarnego punktu przestało być w branży gastronomicznej niezbędne. To wszystko to woda na młyn dla wirtualnych restauracji, dostarczających zamówienia online via aplikacje typu Uber Eats czy Pyszne.pl.
Czytaj więcej
Amerykański producent roślinnych imitacji mięsa Impossible Foods przygotowuje się do zwolnienia około 20 proc. swoich pracowników – donosi na podstawie nieoficjalnych informacji agencja Bloomberg.
Jak wynika z zeszłorocznego raportu Stava, rodzimy rynek dostaw posiłków wart był prawie 8,8 mld zł, a w 2025 r. ma przebić pandemiczny rekord, osiągając pułap 10 mld zł. Eksperci nie mają wątpliwości, iż coraz większy udział będą w tym torcie miały marki działające w modelu wirtualnym lub hybrydowym. Globalnie rynek takich usług opartych na dostępnych wyłącznie online konceptach gastronomicznych szacowany jest już na ok. 57 mld dol. Według prognoz w ciągu czterech lat jego wartość się podwoi. O perspektywach wiele mówi fakt, że taki projekt postanowił rozwijać Travis Kalanick, założyciel Ubera (w jego CloudKitchen zainwestował w ub.r. Microsoft).
Ale efekt pandemii jest dwojaki. Koronawirus okazał się bowiem gwoździem do trumny dla wielu biznesów gastronomicznych. Z danych Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej wynika, że tylko między rokiem 2019 a 2021 zlikwidowało działalność lub przebranżowiło się ok. 20 tys. lokali. Z pracy w branży odeszło ok. 200 tys. pracowników. Teraz firmy z sektora dociska kryzys gospodarczy. Konsumenci właśnie na gastronomii chcą zaczynać redukowanie wydatków. Z badań ARC Rynek i Opinia czy GfK Polonia wynika, że tak wskazuje aż 40–50 proc. ankietowanych. Z kolei wywiadownia gospodarcza Dun & Bradstreet wylicza, iż w 2022 r. liczba zawieszanych działalności gastronomicznych gwałtownie wzrosła – o prawie 260 proc. (do niemal 6,5 tys. punktów). Statystyki pokazują, że blisko 2/3 branży jest dziś w słabej kondycji finansowej.
Opinia dla „Rz"
Michał Dubisz, general manager, Uber Eats Poland
Wirtualne restauracje to okazja do testowania nowych konceptów, nie tylko dotyczących menu, opakowań i ceny, ale też responsywności klientów na ofertę. Dzięki aplikacjom do zamawiania posiłków z dostawą można szybko osiągnąć efekt skali niemożliwy w tradycyjnym modelu, gdzie ograniczeniem jest liczba miejsc w lokalu i czas, który goście spędzają przy stoliku. Operacje kuchenne, projektowane pod obsługę zamówień na wynos, są wydajniejsze pod względem kosztów i czasu realizacji. Mniejsza marża dla restauracji, wynikająca z kosztów dostaw w kanale delivery, nie stanowi problemu przy osiągnięciu odpowiedniej skali. Problem tradycyjnych restauracji to wysoki stosunek kosztów stałych do zmiennych. ∑