Jurij Trutniew odwiedził dziś Władywostok, główną bazę rosyjskiego rybołówstwa dalekomorskiego. To jedna z nielicznych branż rosyjskiej gospodarki pozostająca na plusie.

- Z jednej strony branża rybna to podstawa gospodarki Dalekiego Wschodu. Można tu liczyć na szybki rozwój, nowe miejsca pracy i dobre wyniki. Ale z drugie, rybołówstwo znajduje się w trudnej sytuacji. Przede wszystkim 70 proc. floty rybackiej jest „skrajnie wyeksploatowane". Na kutrach i trawlerach średnio 80 proc. wyposażenia nadaje się na złom. Budowa nowych statków rybackich, jeżeli już ma miejsce, to w bardzo ograniczonej klasie - przyznał minister.

Dodał, że branża dostała od rządu duże ulgi podatkowe. Od 2007 r. do kasy państwa napłynęło przez to 1,5 raza mniej podatków od rybaków i firm połowowych. Pomimo to efektywność pozostawia dużo do życzenia.

- Jaka jest nasza efektywność pracy z zasobami morskimi można zrozumieć na przykładach: zajmujemy trzecie miejsce na świecie pod względem wielkości eksportu ryb, szóste w wielkości połowów, a dopiero 15 miejsce, jeżeli chodzi o wartość tego eksportu i 23 według jednostkowego kosztu eksportu. Mamy dużo ryb, ale nie umiemy jej z dobrym zyskiem sprzedać, nie umiemy uzyskać dużej rentowności. Udział rybołówstwa w PKB Dalekiego Wschodu to tylko 3,3 proc., a w płaconych podatkach tylko 1,5 proc. - wyliczył Trutniew.

Do tego dochodzą utracone dochody z powodu niskiego stopnia rosyjskiego przetwórstwa rybnego; budowy i modernizacji przeprowadzanych nie w rodzimych, ale zagranicznych stoczniach. Budżet państwa traci tu, według ocen eksperckich, ok. 30 mld rubli (580 mln dol.) rocznie, podał minister.