Justyna Duriasz-Bułhak, Tomasz Perkowski: Czy darczyńcy to barany? - polemika

Publikacja: 11.08.2021 09:10

Justyna Duriasz-Bułhak, Tomasz Perkowski: Czy darczyńcy to barany? - polemika

Foto: Adobe Stock

Pan Tomasz Budziak w swojej polemice z artykułem Juli Kluczyńskiej i Justyny Duriasz-Bułhak zadaje retoryczne pytanie: „Czy darczyńcy to barany?". Cały wywód Pana Budziaka wskazuje – zapewne wbrew intencjom Autora - iż niebezpieczeństwo mylenia fundacji filantropijnych, działających na rzecz dobra wspólnego z fundacjami rodzinnymi, będących jedynie instrumentem zarządzania majątkiem prywatnym wąskiego grona osób, jest w praktyce jak najbardziej realne.

Autor dosyć beztrosko miesza zapisy ustawy o fundacjach z zapisami ustawy dotyczącej pożytku publicznym, w karkołomny sposób dowodząc, iż „idea prawna pożytku publicznego jest reliktem warunków prawa czasów schyłkowego socjalizmu". Otóż, ustawa o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie pochodzi z 2003 roku, więc mielibyśmy tutaj do czynienia z bardzo późnym socjalizmem. Ustawa o fundacjach z 1984 roku mówi z kolei, iż „Fundacja może być ustanowiona dla realizacji zgodnych z podstawowymi interesami Rzeczypospolitej Polskiej celów społecznie lub gospodarczo użytecznych". Można oczywiście uznać ten zapis za socjalistyczny przeżytek, jednak nadal jest to zapis obowiązującego prawa, niezależnie od prywatnych przemyśleń Autora na ten temat.

Konstruowanie przy pomocy nieprawdziwych informacji (np. w kwestii dat) opinii na temat obowiązującego porządku prawnego, by wzmocnić siłę perswazyjną własnych argumentów, wydaje się nadużyciem. Podobnie jak ogólnikowe wspominanie „afer", których dowodem miałyby być wyniki wyszukiwania w internecie. Czyżby Autor uznawał, że tylko na podstawie prostych operacji wyszukiwania można budować jakąkolwiek solidną wiedzę o czymkolwiek? Np. o aferach z udziałem działających w Polsce firm?

Autor myli również organizacje pożytku publicznego z tymi działającymi w sferze pożytku publicznego, a to one stanowią większość zarejestrowanych w Polsce fundacji. Organizacje posiadające status "OPP" (który m.in. uprawnia je do otrzymywania 1% podatku PIT) stanowią stosunkowo wąską grupę, bo ok. 10% działających w naszym kraju fundacji i stowarzyszeń. Już sama ta konfuzja dowodzi, że Polacy nie rozróżniają typów organizacji pozarządowych, nawet jeśli - zdaniem Autora - biegle rozróżniają typy spółek.

Autor twierdzi, iż odróżnienie fundacji pożytku publicznego od fundacji rodzinnych jest tak łatwe, jak odróżnienie mleka sojowego od mleka koziego. Byłaby to godna podziwu figura retoryczna, gdyby nie to, iż linijkę dalej Autor tworzy nagle „fundacje publiczne" przeciwstawiane „fundacjom pożytku publicznego". Ani pierwszy, ani drugi twór nie istnieje w prawie polskim. Zapewne „fundacja publiczna" jest tylko przejęzyczeniem Autora, pokazującym jednak jak łatwo pogubić się, gdy to samo słowo („fundacja") ma określać różne byty prawne.

"Pożytek publiczny" (public benefit purposes) to sformułowanie powszechnie używane w stosunku do fundacji również zagranicą, co po raz kolejny dowodzi, że nie jest to relikt PRL. Według danych Europejskiego Centrum Fundacji (European Foundation Centre) w 40 krajach europejskich (włączając m.in. Rosję i Turcję) istnieją fundacje działające na rzecz pożytku publicznego, z czego w 17 krajach możliwe jest założenie fundacji wyłącznie o celach publicznych (m.in. w Chorwacji, Francji, Litwie, Hiszpanii, Portugali, Słowacji i w większości krajów bałkańskich). W pozostałych 23 krajach można zakładać fundacje również w celach prywatnych.

Nie jest jednak tak, jak część przedsiębiorców twierdziła podczas konsultacji społecznych, że "wszędzie zagranicą te podmioty nazywane są fundacjami". Dobrym przykładem są Czechy, gdzie podmioty zakładane na rzecz pożytku prywatnego noszą nazwę fundusz („fond"), a dokładnie fundusz trustowy i zostały wprowadzone do porządku prawnego w 2014 roku ustawą z 2012 roku, czyli również później niż fundacje na rzecz pożytku publicznego.

Natomiast np. w Austrii przez długi okres funkcjonowały wyłącznie fundacje pożytku prywatnego, a te o celach pożytku publicznego są nowością z poprzedniej dekady, zatem w społeczeństwie nie wytworzyło się jednoznaczne skojarzenie terminu "fundacja" z celami społecznymi. W Polsce historia potoczyła się w taki sposób, że mamy wyłącznie fundacje działające na rzecz pożytku publicznego i z takimi celami kojarzy tę instytucję przeciętny obywatel. Stoimy na stanowisku, że osadzenie nazwy fundacja w kontekście społecznym w naszej najnowszej historii ma zasadnicze znaczenie, dlatego w kwestii wyboru nazwy powinniśmy pójść drogą Czech, a nie Austrii.

Środowisko fundacyjne postuluje, aby nowy podmiot prawny nazwać „funduszem rodzinnym". Trudno doprawdy uwierzyć, iż Autorowi nazwa fundusz kojarzy się jedynie z „funduszem płac" lub „funduszami państwowymi". Od 2004 roku istnieje ustawa o funduszach inwestycyjnych. Jeszcze wcześniej powstała ustawa o funduszach emerytalnych. Pojęcie „fundusz" znacznie lepiej wpasowuje się w intencje twórców projektu ustawy o fundacjach rodzinnych niż pojęcie „fundacji". Po pierwsze, fundusz inwestycyjny to właśnie „wydzielona masa majątkowa". Po drugie, pojęcie funduszu używane jest w różnych kontekstach – ściśle zdefiniowanych (np. wspomnianą ustawa o funduszach inwestycyjnych), jak i bardziej ogólnych (np. „fundusz venture capital" – niezależnie od jego formy prawnej). Wprowadzenie pojęcia „funduszu rodzinnego" byłoby zatem rozszerzeniem i tak szerokiego zakresu używania tego pojęcia. Po trzecie, fundusz jest jednoznacznie kojarzony z realizacją celów ekonomicznych, a nie społecznych.

Po co zatem wynajdywać koło, gdy ono już istnieje? Być może jednak po to, by wprowadzić celowo chaos pojęciowy. Argumentem za tym, iż nie są to próżne obawy jest ostatnie zdanie z tekstu Pana Tomasza Budziaka: „A fundacje rodzinne staną się hojnymi darczyńcami, tak jak to się dzieje w innych krajach". Sugeruje ono, całkowicie fałszywie, iż taki będzie cel powołania nowego bytu pod nazwą „fundacji rodzinnych". Istnieją co prawda w Polsce fundacje założone przez zamożne rodziny, które rzeczywiście prowadzą działalność filantropijną i są „hojnymi darczyńcami". Nic nie stoi na przeszkodzie, aby członkowie stowarzyszenia Inicjatywa Firm Rodzinnych takie właśnie fundacje zakładali. Nie mydlmy jednak oczy czytelnikom, iż taki jest właśnie cel działalności „fundacji rodzinnych" w rozumieniu projektu nowej ustawy.

Głęboko zastanawiające jest, że przedsiębiorcy słusznie zabiegający o nowy instrument prawny tak zacięcie walczą o nazwę „fundacja". Czy gdyby chodziło wyłącznie o użycie terminu fundacja „zgodnie z jego przeznaczeniem" lub wzorowanie się w kwestii nazwy na rozwiązaniach zagranicznych (co nie jest jednoznaczne, bo podobne podmioty różnie się nazywają w różnych krajach), byliby tak nieustępliwi? Może czas przytoczyć argumenty, które pojawiały się w nieoficjalnych rozmowach, jeszcze na długo przed konsultacjami zorganizowanymi przez Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii, gdzie podkreślano, że przedsiębiorcom „nazwa się podoba", „budzi dobre skojarzenia", czyli de facto na starcie funduje dobre postrzeganie nowego instrumentu prawnego, postrzeganie, na które zapracowały przez ponad 30 lat instytucje działające na rzecz dobra wspólnego (inaczej nazywanego pożytkiem publicznym).

Justyna Duriasz-Bułhak, Tomasz Perkowski, Forum Draczyńców

Pan Tomasz Budziak w swojej polemice z artykułem Juli Kluczyńskiej i Justyny Duriasz-Bułhak zadaje retoryczne pytanie: „Czy darczyńcy to barany?". Cały wywód Pana Budziaka wskazuje – zapewne wbrew intencjom Autora - iż niebezpieczeństwo mylenia fundacji filantropijnych, działających na rzecz dobra wspólnego z fundacjami rodzinnymi, będących jedynie instrumentem zarządzania majątkiem prywatnym wąskiego grona osób, jest w praktyce jak najbardziej realne.

Autor dosyć beztrosko miesza zapisy ustawy o fundacjach z zapisami ustawy dotyczącej pożytku publicznym, w karkołomny sposób dowodząc, iż „idea prawna pożytku publicznego jest reliktem warunków prawa czasów schyłkowego socjalizmu". Otóż, ustawa o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie pochodzi z 2003 roku, więc mielibyśmy tutaj do czynienia z bardzo późnym socjalizmem. Ustawa o fundacjach z 1984 roku mówi z kolei, iż „Fundacja może być ustanowiona dla realizacji zgodnych z podstawowymi interesami Rzeczypospolitej Polskiej celów społecznie lub gospodarczo użytecznych". Można oczywiście uznać ten zapis za socjalistyczny przeżytek, jednak nadal jest to zapis obowiązującego prawa, niezależnie od prywatnych przemyśleń Autora na ten temat.

Pozostało 83% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów