Hazard, jak wiadomo, nie zawsze jest rzeczą dobrą. Jego „łagodna forma": Totalizator Sportowy, Totolotek, Lotto, Toto Loto lub jeszcze inaczej, jest – nie tylko w Polsce – prawem dopuszczona i przez wielu wielbicieli z oddaniem praktykowana. Przez kawalerów i panny, ale też przez mężów i żony.
W tym drugim przypadku, a więc wtedy, gdy grający pozostaje w związku małżeńskim, wygrana może nie tylko przynieść oczywistą radość z powodu trafnego wytypowania sześciu szczęśliwych liczb, ale też postawić przed nieznośną rozterką, do kogo ów szczęśliwy los się uśmiechnął. A więc, czy wyłącznie do grającego, czy też raczej do obojga małżonków. Także zatem tego, który ani ze skreślaniem właściwych liczb nic wspólnego nie miał, ani też nabycia kuponu nie sfinansował.
Z czyjego majątku
Wbrew pozorom wątpliwość w tej, banalnej – mogłoby się wydawać – kwestii, w połączeniu ze znaczniejszą, a w szczególności główną wygraną, może się okazać fatalna w skutkach. Niekiedy urosnąć nawet do prawdziwego „powodu rozwodowego".
Zwykle zainteresowani usiłują chwytać się argumentu znanego z innych sporów własnościowych pomiędzy małżonkami. A więc wyjaśniać, z czyjego majątku nabyty został szczęśliwy kupon. Miałoby to przesądzać również o przynależności wygranej. Jeśli kupon zakupiony byłby ze środków pochodzących z majątku osobistego, także wygrana miałaby tam właśnie trafiać. Co ciekawe, ale też nieco konsternujące, zdarza się, że również prawnicy praktycy rzecz tak właśnie próbują postrzegać, ostrzegając jedynie przed, graniczącymi z niemożliwością, trudnościami dowodowej natury. No bo jak skutecznie wykazać, że niewielkie przecież pieniądze pochodziły nie z majątku wspólnego, ale z osobistych środków grającego?
Czytaj więcej
W czasie trwania małżeństwa żona wygrała na loterii mieszkanie. Czy stanowi ono jej majątek osobisty, czy też wchodzi w skład majątku objętego wspólnością ustawową? – pyta czytelnik