Chodzi o to, że aby czasowo opuścić taką placówkę, niezbędna jest decyzja sądu rodzinnego o "urlopowaniu" dziecka. Zwykle przed świętami sądy były takimi wnioskami "zawalone". Dziś jest podobnie, jednak znaczna część z nich nie jest rozpatrywana. Wszystko dlatego, że trwa protest pracowników sądów, a to właśnie oni "wyławiali" ze sterty korespondencji, jaka przychodzi do sądowych sekretariatów, takie wnioski jako najpilniejsze.

>> Kulisy protestu w sądach. "Straszenie konsekwencjami"

Jak mówi portalowi Onet.pl sędzia Karolina Sosińska, prezes Stowarzyszenia Sędziów Sądów Rodzinnych "Pro Familia", problem pozostawania w domach dziecka na święta może dotknąć nawet kilkunastu tysięcy dzieci.

- Mamy 13 grudnia, więc czasu zostało niewiele. Tym bardziej, że decyzje sądów są i tak wykonywane z potężnymi opóźnieniami ze względu na protest pracowników sądów. Przewiduję tu dramat, bo najpewniej do 21 grudnia żaden z pracowników przebywających na zwolnieniach nie wróci do pracy, więc nie będzie miał kto "odsiać" z korespondencji tych wniosków o "urlopowanie" dziecka. A nawet jeśli te wnioski do nas trafią, to i tak naszych zarządzeń o "urlopowaniu" nie będzie miał kto wykonać - dodaje sędzia Sosińska.

Wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik mówi Onetowi, że na kwestię "urlopów" dla dzieci z domów dziecka szczególnie zwracał uwagę dyrektorom sądów. - Ja uczuliłem, by sądy zajmowały się głównie sprawami aresztowymi i rodzinnymi. Ale zapewniono mnie, że i tak już dziś dyrektorzy, prezesi i sędziowie na te właśnie sprawy zwracają wyjątkowo baczną uwagę. Sytuacja jest nadzwyczajna, ale dyrektorzy sądów już się częściowo "ogarnęli" i myślę, że większość czynności administracyjnych jest wykonywana - kwituje wiceszef resortu sprawiedliwości.