Po artykułach w „Rz”, w których przestrzegaliśmy, że nowelizacja prawa prasowego może doprowadzić do obowiązkowej rejestracji setek tysięcy stron internetowych, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zmieniło swoje propozycje. Teraz już wynika z nich wprost, że np. blogi czy strony prywatnych użytkowników są wyłączone spod definicji prasy. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że powoduje to nie tylko zniesienie obowiązku rejestracji. Blogerzy nie będą mogli się powołać na tajemnicę dziennikarską ani korzystać z dozwolonego użytku (np. publikować przeglądów prasy).
[srodtytul]Co nie jest prasą[/srodtytul]
Czy dzisiaj blogerów chroni tajemnica dziennikarska? Są blogi, które można uznać za prasę, ale już nie za dziennik, bo np. nie mają ogólnoinformacyjnego charakteru. – W tej sytuacji bloger mógłby się powołać na tajemnicę dziennikarską, mimo że nie zarejestrował swego bloga jako dziennik – uważa Łukasz Lasek z Obserwatorium Wolności Mediów Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Projekt zaś mówi wprost, że za prasę nie uważa się przekazów niepodlegających procesom przygotowania redakcyjnego, w szczególności blogów i stron internetowych prywatnych użytkowników. – Autor bloga nie będzie więc mógł się powołać na tajemnicę dziennikarską, by chronić informatora – mówi Michał Zaremba z Uniwersytetu Warszawskiego. [b]– Jest to wbrew rekomendacji Rady Europy, zgodnie z którą ochrona tajemnicy dziennikarskiej przysługuje każdemu dziennikarzowi, przy czym pojęcie to rozumiane jest szeroko[/b] – obejmuje każdą osobę gromadzącą informacje w sposób profesjonalny w celu ich rozpowszechnienia, a więc również autorów blogów czy książek.
Jeszcze ostrzej komentuje propozycje ministerstwa Piotr Waglowski, autor serwisu VaGla.pl Prawo i Internet, członek zarządu Internet Society Poland. – Można je uznać za próbę ograniczenia zakresu oraz instytucjonalnej ochrony wolności słowa w Polsce – przekonuje. Zwraca też uwagę, że polski system prawa nie zna takich pojęć, jak „blog” czy „strony internetowe prywatnych użytkowników”. – Posłużenie się takimi określeniami nie usuwa wątpliwości interpretacyjnych, tylko je mnoży – uważa.