Po odbyciu połowy kary, a w przypadku odebrania uprawnień dożywotnio – po dziesięciu latach kierowcy mogą wystąpić o zmianę zakazu. To sąd zdecyduje, czy ponownie dopuścić do prowadzenia pojazdów, biorąc m.in. pod uwagę opinię środowiskową. Jeśli się zgodzi, kierowca musi zainstalować w samochodzie blokadę alkoholową, która tylko trzeźwemu pozwoli uruchomić silnik pojazdu. Tak ma podróżować przez trzy lata.
Możliwość warunkowego skrócenia zakazu prowadzenia pojazdów wprowadziła nowela kodeksu drogowego, która obowiązuje od 18 maja 2015 r. Brakowało jednak rozporządzeń, w których minister infrastruktury miał doprecyzować parametry urządzeń, ich warunki techniczne itd. Rozporządzenia właśnie wchodzą w życie.
Trzeba wydać tysiące
– To skandal, że trwało to tak długo – mówi „Rz" Łukasz Dołęga z dolnośląskiego stowarzyszenia kierowców. Jego zdaniem to bardzo dobre rozwiązanie, ale tylko dla tych kierowców, którzy po wyroku zmienili swoją postawę.
Według szacunków Ministerstwa Infrastruktury blokada kosztować będzie ok. 5 tys. zł, a jej montaż – ok. 500 zł. Urządzenie trzeba obowiązkowo kalibrować raz na 12 miesięcy. Dodatkowo właściciel pojazdu musi po montażu blokady wykonać badanie w stacji diagnostycznej za 50 zł, które potem ma powtarzać co 12 miesięcy. Podczas badania nie będą sprawdzane żadne właściwości urządzenia – o nich powie dokument o kalibracji.
Skazani na montaż
Na czym polega działanie blokady? Uniemożliwia uruchomienie pojazdu, gdy poziom alkoholu w wydychanym przez kierującego powietrzu przekroczy 0,1 mg alkoholu w 1 dcm sześc. Łatwo to sprawdzić, bo blokada jest połączona z zapłonem, co wymaga od kierowcy poddania się kontroli trzeźwości przed każdym uruchomieniem pojazdu. Może ją zamontować w aucie jedynie producent urządzenia lub jego upoważniony przedstawiciel.