– Jeśli się nie uda, decyzję można zaskarżyć do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Jeśli i ta decyzja będzie niekorzystna, właściciel może się skarżyć do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, a na koniec złożyć kasację do Naczelnego Sądu Administracyjnego – podpowiada Rafał Szczerbicki, radca prawny.
Radzi też, by do żądania zwrotu pieniędzy dołączyć wszelkie możliwe dowody świadczące na korzyść kierowcy, np. zdjęcie znaku zrobione z odległej perspektywy czy dokumentację lekarską, rachunek za wykupiony wyjazd na wczasy z datami nieobecności kierowcy – gdy znak o odholowaniu postawiono, gdy był na urlopie.
– Kiedy ta droga zawiedzie, właścicielowi pozostaje pozew cywilny przeciwko miastu kierowany do sądu powszechnego – mówi prof. Ryszard Stefański. Na to ostatnie rozwiązanie trzeba sobie jednak zarezerwować sporo czasu, bo na wyznaczenie rozprawy trzeba minimum dwa, trzy miesiące.
Właściciel auta musi odebrać odholowany samochód z parkingu i sporo za to zapłacić – średnio ok. 500 do 600 zł. Jeśli wina kierowcy nie budzi wątpliwości, takie pieniądze wyłożyć należy. Są jednak sytuacje, w których auto odholowano na podstawie źle postawionego znaku lub kierowca zmuszony był do złamania zakazu parkowania, np. z powodów życiowych. W grę wchodzi też założenie blokady, która uniemożliwia poruszanie się autem do czasu, kiedy nie pojawi się straż miejska i blokady nie zdejmie. Przykład?
Kierowca wiezie do szpitala osobę ciężko chorą, podwozi do przychodni osobę niepełnosprawną lub pozostawia auto na chodniku w chwili, kiedy znak zakazu zatrzymywania tam nie stał, a po kilku dniach (kierowca przebywał na urlopie) się pojawił. Bywają też inne sytuacje – znak postawiono niespodziewanie, właścicielom auto odholowano, ale na skutek skarg mieszkańców po kilku dniach czy tygodniach znak zniknął.