Więcej fotoradarów nie poprawia bezpieczeństwa

Stawianie kolejnych fotoradarów na polskich drogach miało poprawić bezpieczeństwo. Miniona majówka pokazuje, że tak się nie stało.

Publikacja: 07.05.2013 09:20

Fotoradarów jest coraz więcej, wypadków też

Fotoradarów jest coraz więcej, wypadków też

Foto: Fotorzepa, MW Michał Walczak

Najnowsze policyjne statystyki są przerażające. Bilans majówki 2013 r. wypadł tragicznie – 77 osób zginęło, 949 zostało rannych w 742 wypadkach. Powód? Brawura i nadmierna prędkość. Do wypadków doszło w ciągu dziewięciu dni majowego weekendu. Ponad 4,5 tys. kierowców wpadło na prowadzeniu auta po pijanemu.

Te liczby wskazują, że kierujący nie boją się ani mandatów, ani punktów karnych. Za kilka wykroczeń konto kierowcy może zostać uszczuplone nawet o 1 tys zł. Podczas jednej kontroli niezdyscyplinowany może zebrać komplet (24 i 20), a nawet więcej punktów karnych. To jednak nie działa.

Miały zadziałać fotoradary. Wprowadzono je na większą skalę w lipcu 2011 r. Powstało nawet specjalne Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym, a potem sukcesywnie dokupowano następne urządzenia. Dziś sama Inspekcja Transportu Drogowego ma ich ponad 300. Kiedy kierowcy buntowali się przeciwko kolejnym fotoradarom, ich zwolennicy przywoływali zagraniczne sukcesy. Tak np. w Niemczech, które najwcześniej wprowadziły ten system, jeszcze kilka lat temu było blisko 9 tys. ofiar śmiertelnych rocznie. Dziś jest niespełna 5 tys. We Francji liczba ofiar od 2001 r. spadła z blisko 9 tys. do 4 tys. w 2008 r.

W Polsce fotoradary nie zadziałały ani na portfele, ani na wyobraźnię kierowców. Powody mogą być dwa. Albo system się u nas nie sprawdził, a kierowcy sprawnie unikają urządzeń, albo potrzeba lat, by stan bezpieczeństwa na polskich drogach naprawdę się poprawił. Zwolennicy kupowania i montowania nowych urządzeń twierdzą, że zmiana mentalności wymaga lat. Poprawę ma też przyspieszyć podwyżka mandatów karnych, o której coraz głośniej słychać w Sejmie.

Przeciwnicy kolejnych fotoradarów wołają o lepsze drogi i właściwe ich znakowanie. Przekonują też, że właśnie na to powinny pójść pieniądze zebrane za przekroczenie prędkości.

Brawura i nadmierna prędkość to dwa główne, ale nie jedyne grzechy polskich kierowców. Trzeci to jazda w stanie nietrzeźwości, a najczęściej na tzw. kacu. Nie pomagają policyjne akcje pod hasłem „kacyk". Kierowcy nocami imprezują, a rano siadają za kierownicę, bo przecież „czują się już dobrze". Alkomat obnaża ich prawdziwe samopoczucie oraz jakość i szybkość reakcji na drodze.

Niewielu z nich myśli o grożących im surowych karach. Za prowadzenie auta w stanie nietrzeźwości kodeks karny przewiduje do dwóch lat więzienia i obligatoryjną utratę (zakaz prowadzenia) prawa jazdy. Wielu kierowców raz skazanych za takie przestępstwo nie rezygnuje z prowadzenia auta i jeździ bez wymaganych dokumentów. I tak aż do następnej kontroli drogówki.

Bardziej radykalni zwolennicy surowych kar proponują, by pijanym kierowcom, którzy spowodują tragiczny wypadek albo uciekną z miejsca zdarzenia, zabierać samochody lub kazać płacić na konto sądu ich równowartość. Przeciwnicy takiego rozwiązania uważają, że tak jak nie pomogły fotoradary, nie pomoże też konfiskata samochodu.

Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Prawo dla Ciebie
PiS wygrywa w Sądzie Najwyższym. Uchwała PKW o rozliczeniu kampanii uchylona
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Dane osobowe
Rekord wyłudzeń kredytów. Eksperci ostrzegają: będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawnicy
Ewa Wrzosek musi odejść. Uderzyła publicznie w ministra Bodnara