Ma pan wieloletnie doświadczenie w policyjnej drogówce. Widział pan niejeden tragiczny w skutkach wypadek drogowy. Czy zniknięcie z dróg fotoradarów straży miejskich może mieć przełożenie na zauważalny w tym roku wzrost liczby wypadków na drogach? I to tych najtragiczniejszych?
Wojciech Pasieczny: Tak. Fotoradary, czy się to komuś podoba czy nie, w znacznym stopniu poprawiają bezpieczeństwo. Niedowiarkom przedstawię dane: w 2006 r. policja miała do dyspozycji 60 fotoradarów, które ustawiała na 292 masztach. W 2007 r. policja dysponowała już 127 fotoradarami, straże miejskie 99, które wystawiano na 821 masztach i punktach kontrolnych. Dla oceny wpływu fotoradarów na poprawę bezpieczeństwa w ruchu drogowym na terenie Polski w 2008 r. wytypowano 744 punkty kontrolne, co stanowi 61 proc. ogółu wykorzystywanych miejsc, w których ustawione są maszty do montowania fotoradarów, Wyniki analizy wykazały, że w miejscach ustawienia fotoradarów liczba wypadków zmalała o 17,2 proc., osób rannych o 23,8 proc. i zabitych o 21,6 proc. Nie ma mocniejszych danych, które uzasadnią, że fotoradary są bardzo skutecznym narzędziem w walce o zwiększenie bezpieczeństwa na drodze. Jeśli ktoś nie czuje się jeszcze przekonany, to powiem, że w 2015 r. liczba ofiar śmiertelnych spadła poniżej 4 tys. Przez lata statystyki były dużo gorsze.
Słyszę, że jest pan zwolennikiem fotoradarów?
Tak. Wszelkich rodzajów kontroli prędkości – stacjonarnych i mobilnych.
Tych fotoradarów ustawianych w krzakach też?