W środę wchodzi w życie nowe rozporządzenie ministra transportu w sprawie warunków lokalizacji, sposobu oznakowania i dokonywania pomiarów przez urządzenia rejestrujące prędkość. Chodzi o sprawdzenie, czy obecne na drogach fotoradary stoją w miejscach rzeczywiście niebezpiecznych, czy też postawiono je w celu wyłącznie zarobkowym. Nie bez znaczenia dla tej weryfikacji będzie także kategoria drogi i dopuszczalna prędkość na drodze w miejscu, w którym postawiono urządzenie.
Na naszych drogach jest dziś ok. 500 fotoradarów (200 urządzeń straży gminnych i ponad 300 Inspekcji Transportu Drogowego). Wszystkie przejdą wkrótce audyt. Na pierwszy ogień pójdą stacjonarne urządzenia, które stanęły na drogach przed 28 czerwca 2011 r. W tym czasie do postawienia masztu nie była wymagana analiza bezpieczeństwa. Na ich weryfikację przewidziano dwa miesiące, tj. do 31 maja. Maszty, które weryfikacji nie przejdą, będą musiały zniknąć albo zostaną ustawione w innym miejscu. Zarówno straż miejska, jak i Inspekcja Transportu Drogowego, które mają takie maszty w posiadaniu, muszą wystąpić do policji o analizę bezpieczeństwa ruchu drogowego w konkretnym miejscu, a po jej uzyskaniu wystąpić do GITD o akceptację ustawienia masztu.
– Jeśli dysponujący urządzeniami po zapoznaniu się z analizą bezpieczeństwa mają wątpliwości, czy dana lokalizacja się utrzyma, mogą równocześnie wnosić o ustawienie masztu w innym, niebezpiecznym miejscu – wyjaśnia „Rz" Marcin Flieger, szef automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym.
Eugeniusz Gołembiewski, burmistrz Kowala, przyznaje, że występował do inspekcji z wnioskiem o ustawienie stacjonarnego urządzenia. Odpowiedź była negatywna. Teraz burmistrz zamierza ponowić wniosek o zgodę na urządzenie mobilne.
– Jako gospodarz małego miasteczka muszę myśleć o jego mieszkańcach i ich bezpieczeństwie. Kierowcy tędy przejeżdżają, a my tu mieszkamy – tłumaczy „Rz".