Sejm zaostrzył prawo dla chuliganów. Wszystko po to, by jeszcze przed Euro 2012 zakaz wstępu na imprezę masową stał się nie tylko dotkliwą, ale i realną karą dla pseudokibiców. Dziś wielu z nich za nic ma sądowe wyroki. Wystarczy spojrzeć na liczbę zatrzymywanych chuliganów i ich nazwiska. Policjanci znają wielu z nich.
– Nic sobie nie robią z orzeczonych zakazów, a nawet jeśli przychodzą na komisariat, to i tak nie jest to gwarancja, że nie pojawią się na meczu chwilę później – mówi „Rz” Jakub Krzysztofiak, policjant zabezpieczający mecze na Śląsku. I wspomina, że pomysłowość chuliganów nie ma granic. Zdarzyło się, że ukarany zakazem wysłał na komendę brata bliźniaka albo kompana przypominającego go tylko wzrostem.
Dziś średnio co drugi wyrok za stadionową zadymę obok kary zawiera właśnie zakaz wstępu na mecze. Łączy się on z obowiązkowym stawiennictwem w miejscowym komisariacie w godzinach meczu. Taka dolegliwość ma dać gwarancję, że pseudokibice się na nim nie pojawią. Najłagodniejszy orzekany przez sąd zakaz trwa dwa lata, najsurowszy sześć lat. Policja ma obowiązek prowadzić rejestr ukaranych w ten sposób i przekazywać go organizatorom meczów.
Problem w tym, że chuligani często bagatelizują stawiennictwo na policji. Stąd też zmiana, która ma ich przestraszyć. Kiedy ustawa wejdzie w życie (czeka ją jeszcze Senat, podpis prezydenta i publikacja w Dzienniku Ustaw), ukarany zakazem wstępu na imprezę masową (np. mecz, koncert) czy zobowiązany do wizyty w komisariacie, który zlekceważy wyrok sądu i nie stawi się w komendzie, może trafić za kratki.
– To surowa kara, ale dzięki niej łatwiej będzie egzekwować wyroki sądowe – twierdzą autorzy i mają nadzieję, że środek ten okaże się skuteczny.